Alexander Gordon Smith jest autorem horrorów i powieści dla nastolatków. Pisze od zawsze – jego pierwsze opowiadania powstały, gdy miał sześć lat. Uwielbia gry komputerowe (notka biograficzna wydawnictwa). Muszę przyznać, że do zapoznania się z najnowszą książką Smitha przekonała mnie okładka - mroczna, pełna bólu, grozy. Szczerze mówiąc bałam się trochę tego, co mogę znaleźć w środku...
Po Letniej Rzezi, która miała miejsce parę lat wcześniej w Wielkiej Brytanii wprowadzono program zero tolerancji dla młodocianych przestępców, który w praktyce oznacza dożywotnie wtrącenie do więzienia o zaostrzonym (choć, jak się czytelnik później przekona nie jest to dobre określenie) rygorze, Otchłani.
Siedemnastoletni Alex Sawyer, młodociany rzezimieszek opowiada nam swoją historię - to jak trafił na drogę występku, oraz to, jak został wrobiony w zabójstwo swojego najlepszego przyjaciela, osądzony i skazany na dożywocie. Jak się wkrótce okazuje Alexa wrobili przedstawiciele Otchłani, co wydaje się częstą praktyką, a dość duży procent osadzonych to niewinne dzieciaki. Samo więzienie jest przerażające, to system podziemnych jaskiń, pozbawiony dostępu światła dziennego i świeżego powietrza, w którym spotyka się zmutowane w przerażający sposób stwory, jak np. olbrzymie, pozbawione skóry psy. Wszyscy więźniowie ubierają się w identyczne bezkształtne kombinezony w uniwersalnym rozmiarze i tekturowe jednorazowe obuwie. Kąpią się we wspólnej łaźni w lodowatej wodzie. Jedzą papkę bez smaku i koloru (co akurat jest, jak się okazuje, ogromną jej zaletą, zważając na składniki). Cały czas mają wycelowane w głowy pistolety, a strażnicy raczej nie należą do osób obdarzonych głęboką empatią. Łatwo tu stracić życie w bójce, albo w paszczy jednego z piekielnych ogarów. Można też skończyć w dziurze. Do tego dochodzą jeszcze krwawe wachty, o których kolega z celi Alexa boi się nawet mówić. Tak naprawdę nikt nie dba o to, czy osadzeni przeżyją - w Otchłani nie ma odwiedzin, więźniowie odbywają dożywocie i nikt z tego miejsca nie wychodzi, prędzej czy później i tak każdy umrze.
Książkę czyta się ekspresowo, dzięki całkiem przyjemnemu stylowi autora. Jest napisana ładnym literackim językiem, bez wulgaryzmów i praktycznie bez slangu, co osobiście uważam za minus. Ugrzeczniony język Smitha bardziej pasuje do młodych intelektualistów z wysoką średnią, niż do młodocianych przestępców, jakimi w końcu są główni bohaterowie.
Postacie zapadają w pamięć, są na swój sposób charakterystyczne, jednak znów podkreślę fakt, że trochę za grzeczne. Ciekawym wybiegiem jest nadanie jednemu z najbardziej negatywnych bohaterów nazwiska Kevin Arnold - czyżby jakaś aluzja?
Interesująca fabuła i wartka akcja to niewątpliwie największe smaczki pierwszego tomu Otchłani, który wciąga niczym ruchome piaski. Dodatkowo starannie budowane od samego początku przez autora napięcie sprawia, że książka to prawdziwy page-turner, nie nudziłam się ani chwili, choć pewnie dodatkowym powodem jest fakt, że każdy z około 30 rozdziałów liczy sobie średnio dziesięć stron.
Niestety uważam, że cena książki jest trochę zbyt wygórowana, kolejne rozdziały zaczynają się zawsze na nowej stronie nieparzystej, więc zdarza się często nawet 1,5 strony pustej przestrzeni, za które również trzeba zapłacić.
Mimo wymienionych mankamentów chętnie sięgnę po następny tom Otchłani, nie ukrywam, że chętnie dowiem się więcej na temat dalszych losów Alexa oraz czym tak naprawdę jest to więzienie. Polecam raczej chłopcom w wieku ok. 15 lat, jednak na odstresowanie (jeśli ktoś umie się relaksować przy horrorze) jest dobra dla każdego odbiorcy.
Ocena: 3/5
Mnie juz od dłuższego czasu intryguje ta ,,Otchłań'' i chyba ,,zapoluje'' na nią :-)
OdpowiedzUsuńKtóregoś dnia dostrzegłem na półkach księgarni wysyp egzemplarzy tej powieści, nie sposób było przejść obojętnie obok tak, co by nie mówić, świetnej okładki.
OdpowiedzUsuńPierwsze skojarzenie - BioShock – gra komputerowa firmy 2K Boston/2K Australia, co teraz, przeczytawszy fragment noty od wydawcy, może wydawać się słusznym skojarzeniem.
Drugie - więzienie w labiryncie jaskiń i psy bez skóry (to nawiedziło mnie dopiero po lekturze recenzji) - "Zejście" (reż. Neil Marshall). Nie wiem czy autor bazuje na jakichkolwiek schematach, ale mimo wszystko, skojarzenia same się nasuwają :)
Miałem ochotę przeczytać tę książkę, jednakże po tak niskiej ocenie trochę się wstrzymam :)
Ha, autor jest graczem, ja tej gry nie kojarzę, ale sama grywam raczej w World of Warcraft i Warhammer. Ale jak wyguglałam to fakt, też by mi się tak skojarzyło. Czy trafnie - pewnie druga część pokaże.
OdpowiedzUsuńOna nie jest aż tak zła. Ja po prostu jestem trochę starsza od grupy targetowej i w dodatku czepliwa... ;) Ale nie kupuj.