Drogi Mucho,
W odpowiedzi na Twój list, choć, ze względu na dziwny komunikat na kopercie ("O obscenicznych przesyłkach powiadom natychmiast swojego glistonosza"), nie mogę mieć pewności, czy rzeczywiście Ty go wysłałeś, muszę Ci opowiedzieć o sieci dziwnych wydarzeń, w którą wplątał mnie Pierce czyniąc współwykonawczynią swojego testamentu. W innych okolicznościach pewnie nawet bym nie zwróciła uwagi na kopertę, ale w chwili obecnej sama już nie wiem, komu i czemu mogę wierzyć, wiem za to na pewno, że wszyscy jesteśmy częścią jakiejś ogromnej mistyfikacji (a może to ja jestem jej celem, podczas gdy wszyscy wokół są w pełni świadomi tego, co się naprawdę dzieje?).
Wszystko zaczęło się w "Ekranie", knajpce z elektroniczną muzyką na żywo, gdzie poszliśmy z Metzgerem. Klientelę stanowili głównie pracownicy Yoyodyne, która też należała do Pierce'a (mam coraz silniejsze przeczucie, że Inveriarty był właścicielem całego San Narciso i nie tylko). Okazało się, że Yoyodyne ma swoją własną pocztę, z której każdy musi skorzystać przynajmniej raz w tygodniu. Trochę to dziwne, nie uważasz? Potem w toalecie damskiej znalazłam ogłoszenie, którego autorka radziła pisać przez ŚMIETNIK, a pod ogłoszeniem narysowany był tajemniczy symbol (teraz już wiem, że to trąbka pocztowa zatkana tłumikiem), co wydało mi się jeszcze bardziej podejrzane.
Mam jakieś surrealistyczne przeczucie, że z tym wszystkim ma związek tajemnicze Trystero, które się wszędzie przewija - nawet w sztuce Wharfingera "Tragedia kuriera", na którą poszliśmy z Metzgerem, żeby się dowiedzieć, o co chodzi z kośćmi żołnierzy z jeziora i jak ta historia łączy się z filtrami do papierosów (to długa historia, opowiem Ci ją po powrocie).
Chętnie poszłabym do doktora Hieronimusa, może on pomógłby mi to jakoś poukładać, ale coraz mniej odpowiadają mi jego metody. Czy wiesz, że znów proponował mi LSD? Wiem, że jego paranoja przy rozmiarach mojej jest niewielka, ale to chyba jednak przesada?
Powoli zbliżam się do prawdy, być może następny list wyślę przez ŚMIETNIK?
Twoja,
Edypa
***
Taki list zapewne mógłby wyjść spod ręki Edypy, głównej bohaterki powieści czołowego twórcy postmodernistycznego, Thomasa Pynchona. Jeśli wydał on się Wam zagmatwany, niejasny i co najmniej dziwny, a uczucia te zwykle obniżają Waszą ocenę jakiejkolwiek książki, powinniście tej pozycji unikać jak ognia. Jeśli jednak uznacie, że taki poziom paranoi w literaturze Wam odpowiada, a nawet jesteście gotowi na więcej - nie zwlekajcie - może się okazać, że Pynchon stanie się jednym z najbardziej cenionych przez Was twórców. Jako dodatkowy atut może posłużyć fakt, że umiejętności Pynchona do przeplatania literackiej fikcji z prawdą historyczną są wprost nieograniczone, dzięki czemu, przy odrobinie wiedzy ogólnej, czytelnik zasiada do wyrafinowanej uczty intelektualnej, z każdym kęsem coraz bardziej podziwiając kucharza.
Podsumowując: przyjemność z czytania jest wprost proporcjonalna do sumy tolerancji paranoi i wiedzy ogólnej czytelnika.
Zdecydowanie polecam!
Zdecydowanie polecam!
"Podsumowując: przyjemność z czytania jest wprost proporcjonalna do sumy tolerancji paranoi i wiedzy ogólnej czytelnika." - haha, czuję się tym zdaniem najmocniej zachęcona. ;)
OdpowiedzUsuńList zagmatwany, skoro powieść jest taka to cóż mogę rzec- lubię takie i mam nadzieję, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych powieści, czyżbym był paranoikiem? Być może, w każdym razie ja lubię takie książki. Pynchon był studentem Nabokova i to widać w jego książkach, mistrz mistyfikacji.
OdpowiedzUsuńHmm, nie mnie oceniać Twą paranoję, moja ma się świetnie :)
UsuńJak dla mnie bardzo dobra powieść, do której na pewno wrócę nie raz i pewnie nie raz jeszcze o niej napiszę, bo czuję, że przy każdym powrocie zaoferuje mi coś nowego.
Ewa, zaczytana-w-chmurach,
OdpowiedzUsuńskoro Was nie zniechęciłam, znaczy, że to pozycja dla Was. Polecam!
Ja również z chęcią przeczytam, a przynajmniej spróbuję xD
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
Bardzo mnie zaintrygowałaś :) Jestem ciekawa czy i mnie spodobałaby się ta książka. No cóż, teraz pozostaje mi tylko przekonać się samej ;)
OdpowiedzUsuń