niedziela, 6 marca 2011

Zmrok - Tim Lebbon

Tim Lebbon jest uznawany za jednego z najzdolniejszych brytyjskich twórców dark fantasy, obsypywany nagrodami British Fantasy Society Award i Bram Stoker Award. Zmrok to pierwsza przetłumaczona na język polski, a piętnasta w dorobku książka Walijczyka.

Do sięgnięcia po Zmrok skusiła mnie po pierwsze niesamowita okładka, po drugie oczywiście opis na odwrocie.
Magia umarła. (...) Lecz magia może się odrodzić - za sprawą wyjątkowego chłopca. Chłopca, którego trzeba chronić przed Czerwonymi Mnichami... i przed Magami, którzy nie cofną się przed niczym, by zapewnić sobie triumfalny powrót...

Miejscem akcji jest Noreela - kraina oświetlana przez dwa księżyce, księżyc Śmierci (żółta poświata) i księżyc Życia (biała poświata), rozdarta trzysta lat wcześniej przez Wojnę-Katastrofę, poszatkowana jamami-połykaczami i innymi niebezpiecznymi pułapkami, które były jej następstwem. Społeczeństwo, wielorasowe i wielokulturowe, również znajduje się w fazie upadku - jest zdegenerowane do granic możliwości, występek i okrucieństwo szerzą się na każdym kroku, nie ma już na nic nadziei. Noreela to miejsce brutalne, śmierć jest tu na porządku dziennym, czy to w zaułku, czy w górach. Bieda zdaje się budzić najniższe instynkty, a szerząca się narkomania jeszcze bardziej upadla mieszkańców tej krainy. Nawet okoliczna fauna, zróżnicowana i bogata, zdaje się odczuwać skutki odejścia magii.

Głównych bohaterów mamy kilku: wiejski chłopak, Rafe, sam nie świadom tego, czym jest; Złodziej Kosar, napiętnowany przed laty i nie uprawiający już swego fachu oraz Shantasi A'meer - jego kochanka skrywająca niejedną tajemnicę; Alishia - bibliotekarka z miasta Noreela, która w pożarze (roznieconym przez budzącego grozę Czerwonego Mnicha?) straciła wszystko, co posiadała - pracę i sens życia; młody fledżer Trey uciekający przed Naksami i w końcu wiedźma-dziwka nosząca imię Nadzieja. Cała ta szóstka ucieka przed Czerwonymi Mnichami - orędownikami idei, że magia nie powinna wrócić do krainy i jednocześnie budzącymi grozę berserkerami, którzy nie cofną się przed niczym, aby zabić Rafe'a.
Są też postacie, które większe znaczenie zyskają w części drugiej - jak Lenora, Angel czy S'Hivez.

Przede wszystkim pochwalę autora za rozmach, z jakim stworzył Noreelę, wymyślając lisolwy, czaszkokruki i toczniki, tworząc mitologię związaną z Wojną-Katastrofą... a jednocześnie zganię za to, że jednak, jak na razie, potencjału nie wykorzystał w pełni. Wiele zagadnień, czy chociażby stworzeń, zostaje poruszonych, ale nagle porzuconych - jakby autorowi zabrakło pomysłu, co właściwie ma z takim strawnikiem uczynić.
Zamiast dwukrotnie podkreślonego faktu, że milicjanci w Trengborne ginęli z erekcją wywołaną rhellimem, wolałabym dowiedzieć się czegoś więcej o dowolnej rasie, postaci czy sprawie poruszonej na 500 stronach powieści. Niektóre opisy śmierci, czy głębokie wynurzenia jednej z postaci również mogłyby z powodzeniem zostać pominięte.

Zmrok grzeszy pewną, podkreślam: pewną, sztampowością - oto zbiera się drużyna, ścigana z każdej możliwej strony, której zadaniem jest chronienie wyjątkowego chłopca i czegoś bardzo cennego, czego utrata grozi zagładą znanego świata i tryumfem zła.
Co prawda ciężko po pierwszym tomie zdecydować, co dokładnie jest tym złem - ponieważ Mnisi, szaleni i okrutni, w gruncie rzeczy chcą zapobiec odrodzeniu magii, które pociągnie za sobą powrót Magów, a to dzięki nim Noreela zaczęła swój dryf ku zagładzie 300 lat wcześniej. Zgładzenie Rafe'a przez Czerwonych Mnichów nie wydaje się jego towarzyszom, z jakichś względów, dobrym rozwiązaniem, podobnie jak oddanie go w ręce Magów. Uciekają więc, a po drodze...

A po drodze Lebbon realizuje znany (ale czy lubiany?) scenariusz "jak jeszcze bardziej uprzykrzyć życie bohaterom". Jeśli na ich drodze czai się bandyta - trafiają na niego, jeśli tworzy się jama-połykacz - są w pobliżu, jeśli autor wymyślił właśnie nowego stwora - już ich goni. Poza tym, każdy normalny człowiek dawno by się wykrwawił, ale nie, oni dzielnie broczą obficie krwią na karty pierwszego tomu, przebiegając przy tym 200 km... a to przecież nie są ich główne zmartwienia...

Mimo mankamentów jest to jedna z lepszych książek w tej konwencji, jaką ostatnio czytałam. Wspomniana sztampowość blednie, jeśli zacząć ją rozkładać na czynniki pierwsze, braki w objaśnieniach można prosto wyjaśnić faktem, iż Lebbon musiałby stworzyć dodatkowy tom, aby je uzupełnić. A książka wciąga, niesamowicie wciąga, niczym mięśnie ugodzonego mieczem Czerwonego Mnicha, przyciąga do siebie i trudno się od niej oderwać. Minus dla Amber za literówki...

Jeśli cenisz sobie jednorożce, elfy, czy inne wampiry oraz piękno landszaftów - Zmrok nie jest dla ciebie. Zmrok to dark fantasy w najczystszej postaci - tu niebezpieczeństwo czai się za każdym głazem i nie zawsze jesteśmy w stanie pojąć, czym dokładnie jest, a mimo to przechodzą nas dreszcze. To groza i brutalność. Tu nie ma miejsca na sentymenty.

Magia umarła 300 lat temu, czy wróci właśnie teraz?

Ocena: 4/5

tytuł oryginału: Dusk
tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
Wydawnictwo: Amber
liczba stron: 504
oprawa: miękka
cena z okładki: 35,80 PLN
jak do mnie trafiła: Matras, cena 14,90 PLN

9 komentarzy:

  1. Kurcze, ta ksiażka jest przeceniona mocno jak widzę:))) Wiesz zapewne co to oznacza?:) Ja uwielbiam dark fantasy, a trzeba przyznać, że niewiele się tego ukazuje na rynku niestety:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciemno, mrok, krew, potwory rozrywają dobrych ludzi, leje, ponuro... Emo?;)

    No dobrze, może trochę wredna jestem. Ale zapewne po książkę sięgnę, bo od dawna popatruję na nią z pewną ciekawością. Mam tylko nadzieję, że tutaj wyznacznikiem dark fantasy nie jest gnębienie bohaterów tylko po to, aby sobie jeszcze bardziej pocierpieli...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantasy nie dla mnie, ale podoba mi się, że nie ma tam właśnie elfów, jednorożców i innych stworzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. 14,90 zł za 500 stron tak interesującej powieści! Co jak co, ale chciałbym mieć choć ułamek zdolności paranormalnych, jakimi dysponują kobiety gdy w grę wchodzi wyszukiwanie okazji na przecenach :) Swoją drogą czerwoni mnisi na pierwszy rzut oka kojarzą mi się z kapłanami Czerwonych Wież z "Pana Lodowego Ogrodu", zatem liczę że będzie podobnie intrygująco :) Jeżeli gdzieś ją wypatrzę nie omieszkam się zabrać ze sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kusisz i to bardzo ;) Lubię dark fantasy i dawno nic z tego gatunku nie czytałam, więc ... poszukam w rozsądnej cenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I ja takie mroczne klimaty lubię, więc jak najbardziej książka dla mnie. Jutro wejdę do matrasa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Napiszę krótka - ta pozycja to jest to, czego moje czytelnicze widzimisię absolutnie potrzebuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już nawet nie pamiętam, jak długo ta książka czeka na mojej półce, aż mi jej żal :p trzeba to zmienić koniecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Pablo,
    a miałeś nic nie kupować ;)

    Moreni,
    na te trudne pytanie odpowiem po Świcie ;)

    Daria,
    hmmm, cóż, zmuszać nie będę, ale tracisz dużo :)

    Maks,
    Kapłani Czerwonych Wież to tylko potulni szamani, Czerwoni Mnisi to demony, przynajmniej tak o nich pisze autor :)

    Arsenka,
    Polecam :)

    beatrix,
    :)

    enedtil,
    nie wątpię w to wcale :)

    Yossa,
    koniecznie! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...