Co rano Kłobuk, przed wiekami zrodzony z wcześniaka zakopanego u progu domu, zmokłą kurę o pierzu poprzetykanym złotymi piórami z ludzkich snów utkanymi przypominający, rusza w swą wędrówkę. Najpierw przechodzi obok domu doktora Niegłowicza, który, jak powszechnie wiadomo, najpierw kobietę upokorzyć musi, nim w nią wejdzie; stacza Kłobuk z sójką bój o kromkę chleba zostawioną mu przez starą Gertrudę Makuch, co obejścia doktora dogląda i kobiety mu, niczym loszki do knura, sprowadza. Jakieś dwieście metrów stąd, latem, morderca małą Haneczkę Millerównę zdusił, żebra jej połamał i palce ze stawów powyłamywał. Widział Kłobuk mordercę, lecz nie jego to sprawa, a i tak już ktoś konopny sznur na grabie na Świńskiej Łące, miejscu gdzie od wieków Baudowie sami sobie sprawiedliwość wymierzali, zadzierzgnął, w niemym wołaniu o pomstę za śmierć niewinnej dziewczynki.
Potem mija dom Justyny, której co noc roi się, iż on, Kłobuk z belki pod stropem obory spadłszy, swoim nasieniem ją napełnia i dziecko upragnione jej daje. Przechodzi obok zagrody Widłągów, gdzie na wczasy przyjeżdża z mężem i synkiem higienę lubiąca pani Turoniowa, by choć raz pójść do starego młyna, w którym to ponoć raz w roku każdy z każdym niczym zwierzę żyje. Zmierza Kłobuk w stronę leśniczówki Blesy, by tam na chwilę na wiśni przycupnąć i popatrzeć na leśniczego Turleja, co go żona do siebie nie dopuszcza, gdyż drewek na opał jej rąbać nie chce. Po drodze do leśniczówki mija dom pisarza Lubińskiego, co zwykł sobie na żony upatrywać kobiety ciałem swym lubiące mężczyzn kusić, a czasem i hojnie obdarowywać, jak jego druga połowica, Ewa. Rzuca okiem na dom malarza Porwasza, u którego czasem gruba Widłągowa sprząta, a Halinka Turlejowa aż mdleje na myśl o starej armaturze w jego łazience, zupełnie takiej, jak w domu jej rodziców. Ciekaw jest Kłobuk, czy znów u Porwasza jakaś panienka, którą romantyzm artysty skusił, pomieszkuje, albo czy malarz jego, Kłobuka, ponownie na obrazie z trzcinami nad jeziorem uchwycić zdołał.
Z oddali słyszy Kłobuk rozmowy na ławeczce pod sklepem prowadzone przez sołtysa Jonasza Wątrucha, co to wierzy, że Szatan ziemią włada z młodym Antkiem Pasemką, którego matka w domu żelazną ręką rządy sprawuje, wszystkich synów i męża swego batem końskim okładając. Już w ich stronę idą młody Galembka, co z niejedną babą we wsi męską przyjemność miewał, i Franek Szulc, czekający na schedę po ojcu, a w czasie tego oczekiwania, jakby na złość, nic w obejściu nie robiący. Stary Krzyszczak, co to opowiada jak księcia Reussa nożem ubił, gdy wojska pod dwór podchodziły, a potem za nim płakał, od strony chałupy Porowej, której sąd w Bartach już dwa razy dzieci odbierał, w ich kierunku zmierza.
Słyszy Kłobuk i śmiech dzieci, i pokrzykiwania wiejskich kobiet, i razy przez mężów żonom nieposłusznym zadawane, widzi nędzę i bogactwo, mądrość i głupotę, zło i dobro i widzi też tęskne spojrzenia na Czaplą Wyspę przez mieszkańców rzucane z nadzieją, że to dziś właśnie zapłonie tam niebieski ogień, który każe wszystkim ruszyć w drogę do młyna i tam mieszać swą krew po ciemku z innymi żyjąc jak mąż z żoną... raz w roku ten ogień płonie i dlatego ludzie w Skiroławkach smutni są.
Słyszy Kłobuk i śmiech dzieci, i pokrzykiwania wiejskich kobiet, i razy przez mężów żonom nieposłusznym zadawane, widzi nędzę i bogactwo, mądrość i głupotę, zło i dobro i widzi też tęskne spojrzenia na Czaplą Wyspę przez mieszkańców rzucane z nadzieją, że to dziś właśnie zapłonie tam niebieski ogień, który każe wszystkim ruszyć w drogę do młyna i tam mieszać swą krew po ciemku z innymi żyjąc jak mąż z żoną... raz w roku ten ogień płonie i dlatego ludzie w Skiroławkach smutni są.
Raz w roku w Skiroławkach, dwutomowa powieść Zbigniewa Nienackiego, znanego przede wszystkim z serii o Panu Samochodziku, to podróż w minioną epokę, i to pod wieloma względami - spójrzmy choćby na wydanie: tania ,papierowa okładka, drobny, gęsty druk, niedodrukowane lub rozmazane litery, plamy z farby drukarskiej, wąskie, nierówne marginesy, nieco archaiczny język i realia z lamusa wyciągnięte, odkurzone i pod lupę, po raz wtóry przeze mnie wzięte - bo muszę Wam powiedzieć, że czytałam tę serię już chyba czwarty raz i znów mnie zaskoczyła, znów znalazłam coś wartego uwagi.
Ni to kryminał, ni to powieść obyczajowa, Kłobukową postacią realizm magiczny na myśl przywodząca, dzieje się na początku lat 80 ubiegłego stulecia w małej fikcyjnej wiosce. Pióro Nienackiego, niczym różdżka magiczna, wyczarowuje tę maleńką wioskę i jej mieszkańców, tak żywo, jakby oni wszyscy naprawdę istnieli, a nawet obok autora siedzieli snując niespiesznie swoje historie, w sposób miejscami trochę naiwny, prosty a nawet prostacki, a miejscami przaśny, a jednak zaskakujący, niczym życie na wsi. Postaci jest wiele, większość z nich ma iloraz inteligencji 80 a jednak egzystują w tej skrytej w lasach wiosce. Wiele wątków porusza pisarz w swej powieści zbójeckiej, z których wszystkie znajdują rozwiązanie, a Raz w roku... tworzy zamkniętą całość.
Wszystkie, bez wyjątku, postacie kobiece skrywają wstydliwe i wręcz nieprawdopodobne tajemnice, każda z nich jest na swój sposób femme fatale, co zmusiło mnie do wysnucia w stosunku do Nienackiego podejrzenia o mizoginię. Mężczyznami w jego dziele też włada popęd płciowy, jednak żaden nie porzuca żony dla armatury łazienkowej, a niewielu nie znajduje usprawiedliwienia za niegodne traktowanie żony czy kochanki. Również seksizm, a nawet szowinizm, sączą z kart książki, niczym dym w leśnym bunkrze, dusząc i przesiąkając swym zapachem wszystko wokół.
Pełno tu dosłownych, odartych z romantyzmu opisów scen erotycznych, niewybrednych żartów, bezwstydności, rozwiązłości, które są aż niewiarygodne. Noc mieszania krwi, zdarzająca się raz w roku, opisana zostaje niczym mara senna, wystawianie zada przy cmentarzu przez Widłągową - już niekoniecznie.
A jednak warto sięgnąć po tę pozycję, gdyż rzadko można znaleźć tak świetnie wykreowane postacie, tak ciekawie skonstruowaną fabułę i tyle tęsknoty za prostym życiem, co u Nienackiego. Poczucie humoru prześwituje przez tę nostalgię, raz jest to dosłowny opis stażysty-leśnika, który zdał testy psychologiczne i na pewno nie jest romantykiem, ale za to gubi się po drodze do najbliższego młodnika i lasu za bardzo nie lubi. Innym razem czytamy o ładnym swerukowym topieniu, które to ma miejsce ze względu na ogromne długi cieśli względem państwa. Część tych humorystycznych akcentów będzie zapewne bardziej zrozumiała, jeśli, gdzieś w podświadomości, będzie tlił nam się wielki neon "rok 1983".
Ta książka pozostanie dla mnie swego rodzaju podróżą sentymentalną do czasów zaprzeszłych, takich, które być może były, a być może tylko się przyśniły autorowi i, jako sny, zostały wplecione w pierze pokrywające Kłobuka, ducha Skiroławek.
Polecam!
Ocena: 4/5
O, widzę, że u Ciebie powrót do przeszłości! Super!
OdpowiedzUsuńNienackiego czytałam serię o Panu Samochodziku i dla czytelników nieco starszych cykl o Dago Piastunie. Niezapomniane lektury, które się nie starzeją!
Tej książki akurat nie czytałam, ale kto wie...
Pozdrawiam serdecznie!
O w mordkę! Jaką książkę "odkopałaś". :) Super!
OdpowiedzUsuńJa chyba nie potrafię odnaleźć się w tak zamierzchłych czasach. Już sama historia budzi we mnie poczucie chaosu i nawet nie chce wiedzieć jak dalej by było z treścią, choć jak to mówią ,,nie taki diabeł straszny jak go malują'', to jednak na chwilę obecną nie zaryzykuje.
OdpowiedzUsuńNo proszę! Recenzja jest rewelacyjna, także widząc, że zgłosiłaś ją na LC do konkursu mogę tylko powiedzieć, że czuję w kościach kto wygra pakiet książek :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jeśli natknę się na tę książkę w mojej bibliotece, to ją wypożyczę :) Zaintrygowałaś mnie.
Pozdrawiam serdecznie!
A tak, chorując w najgorsze postanowiłam sobie zrobić parę powrotów do przeszłości, a na Nienackiego od dawna miałam ochotę. Na Dago poluję od jakiegoś czasu, ale rzadko bywa i ceny nieciekawe... a Pana Samochodzika odświeżam co parę lat, faktycznie - evergreeny.
OdpowiedzUsuńEwa,
a żebyś wiedziała :)
cyrysia,
nic na siłę, ale i tak polecam!
Marta,
o dziękuję :D
Koniecznie jej poszukaj, nie zawiedziesz się.
Świetna recenzja :) Książkę czytałam jakieś pięć lat temu... Ha! podlotkiem byłam :D Ale muszę przyznać, że zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Chętnie do niej powrócę jeszcze raz, już jako bardziej dojrzała osoba i spojrzę na nią trzeźwym okiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJa wracam do niej co parę lat i za każdym razem dostrzegam nowy szczegół, więc polecam Ci serdecznie ponowne przeczytanie - na pewno się nie zawiedziesz :)
czytam ją prawie codziennie ..... do poduszki,a już historia pisarza Lubińskiego,który
OdpowiedzUsuńz ludem się bratał przez co chorował dwa dni z przepicia,a 7 ze wstydu -zawsze doprowadza mnie do obłędnego śmiechu.Książa rewelacyjna podobnie jak jego "Wielki las"