wtorek, 8 listopada 2011

Spadek - J. D. Bujak

W noc poprzedzającą Święto Zmarłych (jakoś nie trafia do mnie określenie Halloween - to nie nasza kultura) obejrzeliśmy z mężem horror o domu na sprzedaż, w którym straszy. Krwawiły tam ściany, z rur nie zawsze leciała woda, w lustrze można było ujrzeć nie tylko własne odbicie... naprawdę kiepskie filmidło, w które brnęliśmy tylko, by organoleptycznie doświadczyć, jak daleko posunęła się wypaczona jego twórców.

Mój mąż nieźle się bawił parząc na mnie czytającą najnowszą powieść pani Bujak: "Haha, za drzwiami jest park!", "Ściana krwawi! No nie wierzę! Ściana krwawi!", "Jak on się okaże wampirem albo wilkołakiem to rzucam to.". Nie rzuciłam. Mało tego, pochłonęłam 450 stron w jakieś 8-9 godzin.

Małgorzata odziedziczyła po dawno nie widzianej ciotce z Krakowa zabytkową kamienicę wartą fortunę. Niestety nie może domu sprzedać, przyjąć go zaś musi z dobrodziejstwem inwentarza - szpargałami, niemodnymi meblami, gigantycznym witrażem stanowiącym większą wersję znajdującego się w rodzinnej krypcie. Przemyślawszy sprawę dokładnie, postanawia spadek przyjąć i bardzo szybko uświadamia sobie, że "dobrodziejstwo inwentarza" nie ogranicza się do przedmiotów...

Megi (wybrała sobie to zdrobnienie, ponieważ jest zagorzałą fanką Meg Ryan), pragmatyczna pani doktor, przeznacza część parteru pod wynajem, w drugiej części planuje otworzyć praktykę pediatryczną. Najemcę znajduje bardzo szybko w osobie Jana Topolnickiego, niesamowicie przystojnego pasjonata herbaty, w którego oczach przy odpowiednim świetle widać tajemniczy rubinowy poblask...

Kiedy w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy (słychać głosy, na zaparowanym lustrze pojawiają się odciski dłoni niepasujące wielkością do rąk Megi, za drzwiami piwnicy nie zawsze są schody...) Janek, który nie wydaje się specjalnie zaskoczony tymi wydarzeniami, okazuje się nieocenionym przyjacielem i wspiera Małgosię na każdym kroku zmierzającym do rozwiązania zagadki...

Działając swoim utartym schematem kija i marchewki zacznę od  krytyki postaci, nieco nijakich na tle przepięknego witraża, które należą do słabych stron Spadku. Postaci nijakich do tego stopnia, że czasem dziwiło mnie gładkie i szybkie przechodzenie do porządku dziennego nad nadprzyrodzonymi zdarzeniami rozgrywającymi się wokół przez pozornie twardo stąpającą po ziemi panią doktor - ot, bez żadnych procesów myślowych, wewnętrznych walk, mozolnej drogi od zaprzeczenia do akceptacji. Ponadto, co mi się rzadko zdarza, musiałam przed napisaniem tego tekstu zajrzeć do książki, by przypomnieć sobie nazwisko Janka, jednego z głównych bohaterów, które do skomplikowanych przecież nie należy, a w powieści wielokrotnie się powtarza. Imienia przyjaciółki Megi, a tym bardziej jej męża, już nie pamiętam...

Nie lubię porównywać, jednak tutaj porównania same cisnęły mi się pod klawisze, ponieważ miałam problemy z jednoznaczną klasyfikacją powieści Bujak. Mimo krwawiących ścian Spadkowi daleko do lepkiej i wilgotnej atmosfery Efemerydy duetu Kyrcz-Cichowlas, machiaweliczna postać zaprzyjaźnionego adwokata kojarzyła mi się początkowo z diabłem (chicho, zły chochlik!, wcale nie miałam na myśli Wolanda, trochę za wysokie progi), mimo zabawnych akcentów i niezbyt głębokich postaci ze starcia z Rudnicką Bujak wyszła w moich oczach obronną ręką, a co do drzwi, za którymi nie zawsze są schody do piwnicy, powiem tylko, że autorka przegrywa z kretesem konfrontację z Brudnopisem Łukjanienki. Temu wszystkiemu przyświecał mi, gdzieś na granicy postrzegania, pomarańczowy neon "paranormal??", na szczęście na przyświecaniu się skończyło. Słowem: chaos. O dziwo jednak, ten sam chaos daje Spadkowi szanse na wyjście z "szuflady" i przeobraża go w "pageturnera". Nie posunę się na tyle daleko, by od razu robić z tego wyznacznik stylu Bujak - nie po jednej przeczytanej pozycji - jednak muszę przyznać, że, pomimo początkowego nastawienia, autorka mnie  zaintrygowała.

Nie ukrywam, że Spadek zaliczyłabym raczej do "czytadeł", na szczęście tych przyjemniejszych. Może oryginalnością nie grzeszy, jednak bardzo ucieszyłam się, że lektura w Święto Zmarłych nie była powtórką z filmu obejrzanego w jego wigilię.


Ocena: 3/5


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
liczba stron: 456
oprawa: miękka
cena z okładki: 32 PLN

17 komentarzy:

  1. Ech...zapowiada się jakoś tak... przeciętnie. Chyba sobie odpuszczę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tej recenzji na pewno nie przeczytam;) Mam do czytania dużo o wiele lepszych książek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bez powodu czułam, że to nie jest lektura dla mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... Ja się nad nią cały czas jeszcze zastanawiam. Zobaczymy jak będzie. Czas pokaże;)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że spodziewałam się większej krytyki, choć w ocenie końcowej zbliżone jesteśmy :)
    Horrory o domach na sprzedaż? Chyba trochę musieliście te własne poszukiwania odreagować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja natomiast byłam bardzo zachwycona książką ,,Spadek'' i uważam, że autorka stworzyła świetną historię pełną emocji, ale to jest takie moje zdanie. Wiadomo każdy ma rożne gusta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po Twojej recenzji, wnioskuję, że jest to to lektura bardzo mocno taka sobie, więc chyba sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja przeczytałam o książce na innych blogach i nie załuję decyzji o zakupie "Spadku". Czytało mi się lekko, moim zdaniem postacie są dobrze nakreślone, ale może to kwestia skupienia nad lekturą a nie marnym filmem ;)
    W każdym razie opisy Krakowa zachęciły mnie do tego, by w najbliższy weekend wreszcie odwiedzić to wspaniałe miasto i zobaczyć ulicę Sławkowską.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak z samego opisu zdarzeń, to mi się trochę z "Dożywociem" skojarzyło...

    Ale się nie skuszę. Co prawda podczas czytania Twojej recenzji wpadł mi do głowy pomysł, aby się skusić (na zasadzie "będę miała się nad czym popastwić"), ale chyba jednak się nie skuszę (bo okazało się, że właściwie nie bardzo jest się nad czym pastwić).

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja "Spadkowi" dałam "6" i wcale nie ze względów osobistych, choć może to tak wyglądać. Mało tego. Mam książkę w domu i często do niej wracam :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla czytadeł, nawet najlepszych, ostatnio nie mam już w ogole czasu. Po pozbyciu się zobowiązań recenznenckich zaczynam wałkować zasoby własne:)

    Mimo to Spadek sobie zapiszę na karteczce... tak na wszelki wypadek:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Isadora, Miravelle, Ewa, Kasandra, Catalina,
    nic na siłę, ale najgorzej nie jest :)

    viv,
    przez ten miesiąc złagodniałam nieco, może zmęczenie daje o sobie znać ;)

    Cyrysiu,
    i to właśnie cenię w blogach - można znaleźć różne opinie, bo piszą je różni ludzie :)

    Anonimie,
    gdyby film nie odciągnął mojej uwagi pewnie skupiłabym się na innych mankamentach tej pozycji, a tak była miłą odmianą :)

    Moreni,
    a wiesz, że to świetne skojarzenie? Bardzo, ale to bardzo trafione. Tylko Kisiel w tym porównaniu błyszczy jak najjaśniejszy diament ;)

    a pastwienie się jest nieetyczne, o!

    Agnieszko,
    książka zła nie jest, ja opisałam swoje subiektywne uczucia, Ty opisałaś swoje i tak być powinno :)

    Pawełku,
    hehe, coś jest na rzeczy z tym naszym podobieństwem: ja co prawda zobowiązań się jeszcze nie pozbyłam, ale, jak chyba można zauważyć, też zaczynam zerkać na własną półkę :)

    A zapisz - jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A mi się podobała ta książka ;)
    Może Lista tej autorki Ci się spodoba? Nie ma w niej nic fantastycznego ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam mieszane uczucia co do ej książki, jednak mimo wszystko chciałabym ją z ciekawości przeczytać. Może będzie już w mojej bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bujaczku,
    Listę mam na liście. A elementy fantastyczne to akurat w moim wypadku plus ;)

    Martuś,
    Nie jest źle, w wolnej chwili, w ramach chwili odpoczynku - polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Najgorsza nie była. Ale scena z tymi drzwiami i rajską wyspą na końcu to już trochę przegięcie.
    Ale taką kamienicę w rynku to chętnie bym w spadku dostała. Tylko bez atrakcji nadprzyrodzonych.

    OdpowiedzUsuń
  17. Edyta,
    nie, najgorsza nie. Taka pośrodku. A t tropikalna wyspa za drzwiami to jak żywcem wzięta z Brudnopisu Łukjanienki. :\

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...