czwartek, 9 czerwca 2011

Lewa Ręka Ciemności - Ursula K. LeGuin

To moje kolejne spotkanie z niekoronowaną królową powieści fantasy i science-fiction, Ursulą K. LeGuin. Ziemiomorze urzekło mnie magicznym stylem pisania, stylem w którym to nie litery na kartce papieru tworzą opowieść, tylko to, jak te litery są przetwarzane przez nasze umysły bezpośrednio na obrazy. Czy i tym razem udało się LeGuin zaczarować mnie bez użycia słów?

Na planetę Gethen, ze względu na swoje warunki klimatyczne zwaną też Zimą, przybywa wysłannik wspólnoty planet, Ekumeny, Genly Ai. Jego zadaniem jest "przygotowanie gruntu" i zawarcie umowy na wymianę inforamacji z Getheńczykami. Nie jest to łatwa misja, ponieważ różnice kulturowe są ogromne, a ich podstawowa przyczyna leży w seksualności mieszkańców Zimy. Getheńczy zdają się być unikatowymi przedstawicielami gatunku ludzkiego, przez większą część roku będąc idealnymi hermafrodytami, raz w miesiącu przechodząc kemmer, coś w rodzaju rui, gdzie jeden z kemmeringów przyjmuje cechy płciowe żeńskie, drugi - męskie. Każdy z nich może stać się zarówno mężczyzną, jak i kobietą i potencjalnie każdy może urodzić dziecko. Getheńczykami nie kierują hormony i popęd płciowy, co czyni ich, w oczach Ai nieco zniewieściałymi.

Ai nie udaje się przekonać króla Karhidu do zawarcia sojuszu z Ekumeną, postanawia więc udać się do sąsiedzkiego kraju, Orgoreynu, by tam namawiać do tego reprezentantów wspólnoty (organu rządowego Orgoreynu). Nie wszystko układa się po jego myśli. Jak okrutna potrafi być zima na Zimie? Czy Ai zdoła zawrzeć umowę w imieniu Ekumeny?

Autorka powierzyła historię aż dwóm narratorom pierwszoosobowym – Ziemianinowi Ai oraz Getheńczykowi Estravenowi, w opowieść dodatkowo wpleciono raport jednego ze zwiadowców (trzeci narrator pierwszoosobowy, jednak nieistotny dla rozwoju akcji) oraz kilka podań, co w rezultacie daje bardzo ciekawy efekt. Oglądane z punktu widzenia dwóch różnych osób, i to różniących się absolutnie wszystkim: pochodzeniem, kulturą, osobowością i płcią, te same sytuacje nagle stają się zupełnie różne. Tam, gdzie jedna z postaci uważa, że jej wypowiedź była nieśmiała, druga twierdzi, że była sucha. Dla jednego dawanie rad to obraza dla drugiej strony, dla drugiego - cenny prezent. To zderzenie kulturowe przypomina mi niemalże przerysowany mocno dialog Europejczyka i Japończyka, a to przerysowanie pogłębia jeszcze fakt, iż jedna z postaci to pełnokrwisty, ziemski mężczyzna ze swoimi hormonami, druga nijak nie mieści się w kategoriach ludzkich.

Muszę przyznać, że nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna. Oglądamy ludzkość jakby z innej perspektywy - nie ma tu testosteronu są za to bardzo trudne, wręcz groźne, warunki klimatyczne, więc najsilniejszym instynktem staje się instynkt przetrwania. Nie funkcjonuje kara śmierci, najwyższą karą jest bowiem wygnanie, które przy niskich temperaturach i nieurodzajnej ziemi, może się okazać jednak identyczne w skutkach. Getheńczycy nie znają wojny, ani nie mają na nią określenia. Są to z natury łagodne istoty, a jednak oglądamy na Gethenie pewne znane nam sceny. Jakie? Myślę, że warto przekonać się na własną rękę.

Okładka wydania, której zdjęcie umieściłam na początku, wydaje się bardzo adekwatnie oddawać nastrój Lewej Ręki Ciemności. Dokładnie w takich kolorach postrzegałam Zimę, mimo padającego śniegu: ciemne, przytłumione zielenie, szarości, ponure, a jednak wabiące tajemniczością. I znów miałam wrażenie, że słowa nie są tu istotne, najważniejsze są obrazy. LeGuin - szamanka słowa - nie zawiodła mnie i tym razem.

Polecam głównie fanom tego gatunku, ale nikomu nie zaszkodzi przekonać się osobiście, dlaczego powieści LeGuin są zaliczane do klasyki science-fiction.

Ocena: 4/5
tytuł oryginału: The Left Hand of Darkness
tłumaczenie: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Książnica
liczba stron: 279 + 3
oprawa: miękka ze skrzydełkami
cena z okładki: 24,90 PLN
jak do mnie trafiła: Matras, 23,65 PLN

7 komentarzy:

  1. Będę musiała bliżej poznać twórczość tej pisarki, ponieważ recenzja brzmi kusząco:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć fantastyka to nie moje klimaty, Twojej recenzji nie sposób się oprzeć:) Będę musiała koniecznie poszukać tej książki!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się muszę w końcu przełamać do fantastyki

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli zdecydowanie jest to książka przy której trzeba myśleć czytając. Trzeba skupiać się na wydarzeniach i postaciach. Ale z pewnością jest to książka warta przeczytania. Niestety mnie nie można nazwać znawcą literatury science-fiction, ale książce nie mówię nie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rasowe science-fiction to raczej niekoniecznie moje klimaty, ale może tylko do czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć autorka zacna, okładka piękna i tematyka sf, to nie do końca "czuję bluesa".
    Pod żadnym pozorem nie uważam, iż jest to zła pozycja, bynajmniej, jednakże śmiem twierdzić, że adresowana jest do wyjątkowo wyspecjalizowanej grupy odbiorców. Nawet jeśli nie jest to hard sf, to tematyka, jak dla mnie wydaje się wyjątkowo ciężka, a sam świat, który niepodważalnie zasługuje na podziw, gdyż autorka jak widać wykazała się niebywałą kreatywnością, nie jest w stanie zaspokoić wszystkich nie tyle potrzeb, co oczekiwań czytelnika.
    Panią Le Guin z przyjemnością poznam, jednakże zdecydowanie od strony "Ziemiomorza", mam nadzieję, że nie będzie miała mi tego za złe ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. kasandra,
    polecam Czarnoksiężnika z Archipelagu na początek.

    Isadora,
    dziękuję :)

    pisanyinaczej,
    czemu nie? Polecam jednak zacząć od klasyki.

    miqa,
    Tak, myślenie jak najbardziej wskazane. Ale to ciężka książka na początek przygody z science-fiction.

    Ewa,
    trzeba mieć otwarty umysł :)

    Maks,
    Jak podkreśliłam: raczej dla miłośników gatunku.

    A Ziemiomorze polecam każdemu, w ciemno.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...