środa, 11 kwietnia 2012

Dwie strony medalu - J.M.R. Michalski

Adam Czarniecki - przystojny, zbuntowany, niezbyt lubiany przez nauczycieli, uwielbiany przez liczne kochanki i "przeleciółki", lider lokalnej grupy hooligans z aspiracjami, by dowodzeni przez niego Pretorianie zajęli pierwsze miejsce w tabeli ustawek, organizator radomskiego Fight Club, wzięty imprezowicz, poeta, fascynat szachów, Paulo Coelho i historii, po śmierci brata-dealera skłócony z Bogiem.

Michał Bogucki - przystojny, uwielbiany przez wszystkich wokoło, doskonały uczeń, sportowiec, udziela się w miejscowym ośrodku pomocy społecznej, od lat z tą samą dziewczyną - modelką, gorliwy chrześcijanin, który każdy dzień zawdzięcza Bogu.

Najlepsi przyjaciele - jak to w życiu bywa przeciwieństwa się przyciągają.

Pewnego dnia w tej sielance pojawia się Alicja. Adam w pijackim widzie dostrzega tę czarnowłosą dziewczynę na dyskotece. Najpiękniejsza w klasie bez dwóch zdań (bo, oczywiście, chodzi do tej samej klasy), ku uciesze katechety ma plan zorganizować w swoim nowym rodzinnym mieście, Radomiu, scholę. Adaś jest ostatnim facetem, na którego by spojrzała, aż do momentu, kiedy ten brawurowo ratuje śliczną brunetkę przed gwałcicielami w ciemnym zaułku (sam przeciw wielu, ale przecież on ma swe tajemnice), gdzie trafił śledząc ją. Jeśli jeszcze nie zaświeciła się Wam lampka nad głowami, to informuję, że bardzo przypominało to scenę ze Zmierzchu, za wyjątkiem tego, że Adam, z oczywistych względów, nie słyszał myśli tych szumowin. Jak wiadomo "wielka miłość nie wybiera, czy ją chcemy nie pyta nas wcale", tych dwoje łączy zatem ogromnie ckliwe uczucie, jednak nie wszystko układa się jak w bajce.

Pan Michalski napisał w mailu do mnie "Bardzo podoba mi się sposób w jaki recenzuje Pani książki. Mam ogromną prośbę by zechciała również Pani zrecenzować moją powieść." Panie Janie, jest mi niezmiernie przykro, że nie mogę spełnić Pana oczekiwań względem tej recenzji. W Pańskiej lekturze (idąc za Pańską nomenklaturą z dalszej części maila) zbyt wiele rzeczy nie jest na miejscu.

Po pierwsze - postaci. Odniosłam wrażenie, że tworząc Michała i Adama autor wziął kawałek papieru i po jednej stronie wypisał cechy porządnego chrześcijanina, a po drugiej "tego złego". Przykłady? Michał pije piwo lub XV-wieczne francuskie wino, Adam - wódkę. Michał słucha Barry'ego White'a, Adam - Dżemu. Adam to brunet, Michał... zgadniecie?

Po drugie fabuła - w momencie pojawienia się na scenie Alicji wiedziałam, jak dalej potoczy się akcja. Nie będę tego komentować.

Po trzecie - dialogi. Rehabilituję niniejszym wszystkie paranormale ze Zmierzchem na czele. Meyer to wirtuozka wyznań miłosnych... Jeśli kiedyś pisałam, że dialogi przypominają monolog z podziałem na role - cofam to, wymyślę inne określenie dla tamtych, gdyż dopiero teraz doświadczyłam takich pseudo-dialogów.

Po czwarte - język. Niech sobie przeklinają, już nie raz podkreślałam, że w niektórych przypadkach, a hooligans do nich należą, uważam podwórkową łacinę za dozwoloną, wręcz wskazaną, jednak osiemnastolatkowie w roku pańskim 2011 na pewno nie będą "spaleni blantem". Nie będą też się do siebie zwracać "przyjacielu" w co drugim zdaniu. Pójdę o krok dalej: ludzie ocierający się o margines społeczny nie będą się do siebie zwracać zdaniami wielokrotnie złożonymi używając słownikowej polszczyzny.

Poza tym książka jest najeżona błędami stylistycznymi, interpunkcyjnymi, zdarzają się literówki, powtórzenia, przynajmniej raz pomyliło się imię jednej z postaci. Za co wzięło pieniądze dwóch redaktorów?

Dużym minusem były też zbliżenia walk na pięści z trzaskającymi kośćmi, podczas gdy najodważniejszą sceną erotyczną okazało się polizanie po uchu i rozpięcie spodni przez ich właściciela. Gdzie tu konsekwencja? Albo idziemy na całość: na ringu krew się leje, a oddechy w sypialni przyspieszają, albo rezygnujemy z obydwu "atrakcji".

Całość jest przesiąknięta chrześcijańską ideologią, jednak, ponownie, brakuje w niej konsekwencji - seks przedmałżeński? zakończenie (którego tu nie przytoczę, bo może ktoś się mimo wszystko skusi na przeczytanie)???

Nie potrafię sprecyzować grupy docelowej. Młodzież - Wszechpolska chyba? Dorośli - tylko po co? Chłopcy (tfu! chciałam rzec: MĘŻCZYŹNI osiemnastoletni) - i o tych wszystkich "kochamciach nadżyciemciach" mają niby czytać, kiedy sam autor podsuwa alternatywę w postaci Mario Puzo i Chucka Palahniuka? Dziewczęt... KOBIETY osiemnastoletnie, znaczy - losy kibola nieudolnie indoktrynowanego przez dziewczynę-żonę_przyszłą i przyjaciela raczej ich nie zainteresują. Boję się wymieniać dalej.

Mimo usilnych chęci znalezienia jakiegokolwiek pozytywu (a wiecie, że zawsze się staram je znaleźć) muszę wyznać, że jest to jedna z najgorszych książek, jakie przyszło mi przeczytać i zrecenzować.

Nawet okładka mi się nie podoba.

Wydawnictwo: Lucky
liczba stron: 207
oprawa: twarda
cena z okładki: 22,00 PLN
jak do mnie trafiła: przesłana przez autora

37 komentarzy:

  1. Twoja recenzja mówi sama za siebie, tej książce mówię stanowcze nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle namawiałabym na wypróbowanie na własnej skórze i wyrobienie sobie własnej opinii, ale nie w tym wypadku. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ja również dostałam od autora prośbę o recenzję jego książki jednak zdecydowałam się nie podejmować "wyzwania". Z przyczyn jakie opisałaś u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany... chyba sobie odpuszczę, byłoby mi strasznie przykro, gdybym nie mogła powiedzieć nic dobrego o książce.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, masz co czytać i 99,999999% z tych pozycji jest od tego lepsze :)

      Usuń
  4. Widzę, że autor poszedł na całość i rozesłał swoją prośbę po wszystkich blogujących recenzentach. Czytałam fragmenty i pomimo licznych błędów, które przytoczyłaś, byłam skłonna przeczytać tę książkę w całości, ale ostatecznie z tego zrezygnowałam. A po Twojej recenzji jestem pewna, że nie chcę tracić swojego czasu na tę pozycję. Dzięki za ostrzeżenie!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że tak właśnie było. I polecam się na przyszłość :)

      Usuń
    2. Kurcze, a ja nie dostałam... Chyba ze mną źle...

      A tak na poważnie: uwielbiam czytać Twoje recenzje - musisz kiedyś napisać własną książkę. Kupię i jeszcze będę wciskać wszystkim znajomym. A jak sama coś napiszę to Ci podeślę i zjedziesz mnie tak samo od góry do dołu ale przeczytam to z przyjemnością :)

      Usuń
    3. Soulmate,

      bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. Książkę pewnie napiszę, ale raczej nie opublikuję - sama jestem swoim największym krytykiem...

      Ale z przyjemnością Cię "zjadę od góry do dołu" (albo też wychwalę pod niebiosa) więc ślij!

      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
    4. No nie! Jak to nie opublikujesz? Zwariowałaś! :P Przez takich jak Ty czytamy to co czytamy :P

      Usuń
    5. Kochana, w takim razie będę dalej recenzować ;) szkoda sobie psuć opinię :P

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tu racja, brak konsekwencji to najgorszy minus powieści i ta jeszcze próba przemycenia chrześcijańskiej ideologii. Porażka - jednym słowem.
    Pozdrawiam :))

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Eee... Do mnie też nikt nie pisał...:D Ale może to i dobrze ;D

    Nawet jeśli by mi płacili nie sięgnę po nią ;D Uwielbiam jak piszesz takie recenzje, zawsze się pośmieję .:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bujaczku, miło, że doceniasz moje znęcanie nad autorem, chociaż ja wolę jednak wychwalać ;)

      Usuń
  8. Na początku wydawało mi się, że książka jest ciekawa i że warto po nią sięgnąć. Twoja recenzja przekonała mnie, że raczej nie warto marnować czasu na tą książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem zdecydowanie odradzam marnowanie czasu. W tej książce nie mam nic ciekawego.

      Usuń
  9. Mam mieszane uczucia odnośnie tej książki i trochę ciężko jest mi się zdecydować. Chyba jednak po nią nie sięgnę w przyszłości, ale zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, jest tyle świetnych książek, że akurat tę możesz sobie darować.

      Usuń
  10. Ja jestem właśnie w tracie jej czytania... i przeczytam. A co! Nawet zrecenzuję. :) Tylko nie wiem czy będzie to pochlebna recenzja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam zatem z niecierpliwością na Twoją opinię o "kochamciach", będzie niezła zabawa ;)

      Usuń
  11. Tez dostałam tę samą wiadomość co ty, jednak nie potrafiłam przeczytać całej ksiażki, więc nie napisałam recenzji, jednak z Toba całkowicie się się zgadzam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz czego żałować, absolutnie wystarczy zacząć ;)

      Usuń
  12. Ostatnio dopiero zaczynam się przekonywać do polskich pisarzy, więc jakbym przeczytała polskiego gniota to znowu musiałabym zaczynać od początku. W ogóle ta okładka to niemalże kopia tej: http://3.bp.blogspot.com/-3puBivb0-GY/T4L24oRi28I/AAAAAAAABmo/JhzxgpEpTcs/s1600/352x500.jpg .
    Zniechęciłaś mnie tak, że nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskich pisarzy czytać warto, ale jak to z pisarzami w ogóle bywa - nie wszystkich. Z dobrej polskiej literatury mogę Ci polecić kilka pozycji, zdecydowanie natomiast Nienackiego - widziałam na Twoim blogu, że lubisz kryminał.

      Inne zrecenzowane przeze mnie książki polskich autorów:
      http://ksiazkawmiescie.blogspot.com/search/label/rodzime%20podw%C3%B3rko

      Usuń
  13. Dodałam Twojego bloga do linków.
    Pozdrawiam!
    http://my-logorrhea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że ta przygoda czegoś autora tej książki nauczy. Odnoszę wrażenie, że bardzo lekceważąco podszedł do blogosfery - wydawało mu się, że wystarczy napisać jeden komplement, dołączyć e-booka a każdy pełen wdzięczności recenzent wystawi mu pochlebną opinię. Podejrzewam, że drugi raz takiego błędu nie popełni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że Pan Michalski wysłał każdemu blogerowi ten sam tekst nawet nie patrząc, co dany bloger czyta (u mnie to jakieś 80% fantastyki), to jedno, ale że nie bał się wcisnąć taki gniot to zupełnie inna para kaloszy...
      Miałam czas, więc, skoro tę pozycję już miałam na podorędziu, przeczytałam ją z zamiarem pomocy początkującemu polskiemu autorowi, ale... szanuję swoich czytelników, swojego bloga i swoje sumienie i dlatego napisałam szczerze, co myślę. Jak wszyscy.

      Usuń
  15. Trafiłam na Twojego bloga po przeczytaniu Twojej recenzji tego... dziełka na portalu LC.

    I po pierwsze - dostałam dokładnie taką samą wiadomość od Pana Autora, który chce zostać literatem, a nie potrafi wysmażyć indywidualnie maila do poszczególnych osób, co dla mnie osobiście jest wyrazem zupełnego braku szacunku. Mogę się czepiać, ale, znowu, osoba z pretensjami do bycia pisarzem powinna, kurcze, chociaż odrobinę się wysilić i chociaż zmienić szyk zdania...

    Po drugie - zgadzam się w pełni z Twoją recenzją. Oszczędziłaś mi tym samym dylematu, czy pisać i siebie negatywna recenzję (no bo przecież taki miły pan), czy nie pisać w ogóle. Mimo, iż jestem dopiero na początku, już mnie mdli od tego stylu i tej wyzierającej zewsząd... no, cóż, głupoty. Ale chyba też maźnę nieprzyjemną recenzyjkę, ponieważ nie rozumiem, jak można mieć tyle tupetu i wysyłać obcym ludziom takiego gniota i nazywać go debiutem literackim. Ja na moim blogu może też Szekspira nie tworzę, ale nie wciskam tego ludziom na prawo i lewo i nie proszę, żeby się zachwycili.

    Podsumowując, odbudowałaś we mnie wiarę, że mam tak jakiś gust, i że to jest złe, bo po przeczytaniu kilku pozytywnych recenzji tej książki już się zaczęłam zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak.

    Pozdrawiam i pozwolę sobie odwiedzać tego bloga częściej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Viv,

      po pierwsze - byłam od samego początku przekonana, że ta wiadomość nie została wysłana w tym brzmieniu (pełnym błędów stylistycznych!) wyłącznie do mnie - cóż przekonało pana początkującego pisarza, że osoba recenzująca głównie fantastykę będzie zainteresowana obyczajówką? Moja odpowiedź brzmi - nadzieja na pozytywną recenzję w zamian za pdf.

      Po drugie - dziękuję :) Pan rzeczywiście miły, a negatywną recenzję przyjął z pokorą. I teraz chwila szczerości - zacytowałam fragment treści maila po to, żeby pana trochę oduczyć wysyłania do blogerów masowych wiadomości i proponowania straty czasu na... takie COŚ.

      Podsumowując - wszystko z Tobą jak najbardziej w porządku, masz w końcu prawo nie być zachwycona nawet światowym bestsellerem, tej "pozycji" daleko do takowego ;)

      Pozdrawiam serdecznie, zapraszam częściej i na pewno będę odwiedzać również Ciebie :))

      Usuń
    2. Dziękuję, że uratowałaś moje szare komórki przed degeneracją, bo chybaby bym się pogrążyła w rozpaczy, co ci wszyscy recenzenci widzą, czego ja nie widzę :). Bo może mnie coś w życiu omija?

      Na jednak naiwnie wierzyłam, choć trochę się te maile różniły, bo nie było nad maile litanii innych adresów, na które to poszło. Co moim zdaniem byłoby i uczciwsze, i pozwoliło na takie właśnie dyskusje między blogowiczami jak ta, którą prowadzimy.

      Szkoda, że jako pierwszą książkę recenzyjną otrzymałam taki pasztet, trochę mnie to zniechęca do takiej współpracy na przyszłość...

      Usuń
    3. Ależ polecam się na przyszłość - na moim blogu nigdy nie pojawiła się i nigdy się nie pojawi "laurka", za bardzo szanuję siebie i swoich czytelników :)

      Usuń
  16. Może i dlatego że autora kojarzę z widzenia i pojawia się nazwa mojej ulicy książka mi się podobała . Przeczytałam 3 razy .

    OdpowiedzUsuń
  17. "Dwie strony medalu" uważam za jedną z najlepszych książek jakie przeczytałam i mam zamiar to zrobic ponownie. Nie zgadzam się w ogóle z powyższą recenzją ale to tylko moja opinia :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...