O ile w historiach o krwiożerczych stworach z innych planet, albo innych zmutowanych bestiach owładniętych morderczym szałem i grupce nastolatków stawiających im czoła li i tylko swą butną odwagą odnajduję zwykle powód do rzucenia książki, o tyle dobrze napisana historia o duchach to rarytas. Mimo, że prędzej uwierzę w stwory z kosmosu niż zjawy, to jednak te drugie czasem spędzają mi sen z powiek. Kiedy tylko zobaczyłam tytuł tej nowości na rynku wydawniczym, poczułam się zupełnie jak Cas, główny bohater "Anny we Krwi" - po prostu musiałam się tą sprawą zająć. Blake tyle obiecała samym tytułem: mroczną, gotycką tajemnicę zdolną sprawić, ze w dół kręgosłupa biegły mi zimne dreszcze...
Narracja prowadzona jest zblazowanym, nonszalanckim stylem właściwym dla stajni Marvel'a, którego fanką chyba jest autorka. U nich tak naprawdę nie ma ograniczeń fabularnych, idąc tym tropem tak właśnie postanowiłam więc tę książkę odbierać: komiksowy paranormal.
Historia Anny we Krwi, straszliwej zjawy z Thunder Bay w Kanadzie, zostaje opowiedziana przez łowcę duchów, siedemnastoletniego Tezeusza Cassio Lowooda. Ojciec, po którym Tezeusz odziedziczył swój fach oraz athame, został w bestialski sposób zamordowany przez wyjątkowo silnego ducha dziesięć lat wcześniej. Cas, jak zwracają się do niego przyjaciele, (których nie ma, bo prowadzi życie samotnika, przeprowadzając się wraz z mamą-wikkanką i kotem z miejsca na miejsce w pogoni za zjawami), zaintrygowany w sprytny sposób przez znajomego Stokrotkę z Nowego Orleanu, postanawia zmierzyć się z duchem dziewczyny zamordowanej w niewyjaśnionych do końca okolicznościach sześćdziesiąt lat wcześniej. Okazuje się, że istnieje jakaś siła, która nie tylko przykuła szesnastolatkę do jej domu, ale również pozwoliła jej zachować pełną świadomość swego położenia, jednocześnie zmieniając ją w bezwzględną morderczynię rozrywającą na strzępy każdego, kto przekroczy próg jej więzienia. Każdego, oprócz Casa, coś bowiem powstrzymuje ją przed rozdarciem jego ciała, nie zabrania jednak na jego oczach zrobić tego z jego nowo poznanym kolegą. Muszę przyznać, że była to najmroczniejsza i zarazem najciekawsza scena całej książki - opis Anny jako bogini śmierci spływającej ze schodów w ociekającej krwią sukni jest świetny.
Tezeusz kilkakrotnie próbuje rozmawiać z Anną, która w jego towarzystwie przemienia się w potulnego aniołka (bogini śmierci jednak nie zasypia, o czym nieomal przekonuje się jego przyjaciółka, Carmel), i wydobyć z niej tajemnicę jej śmierci po dobroci. Kiedy to się nie udaje, organizuje wraz z przyjaciółmi (których najwyraźniej jednak ma) seans okultystyczny, podczas którego...
W każdym razie okazuje się, że Anna we Krwi to tylko jeden z problemów, z jakimi się Tezeuszowi przyjdzie zmierzyć, dzięki czemu my możemy trochę się dowiedzieć o wudu - z niewielką (a właściwie wydatną) pomocą wujka Google'a.
Z przykrością wielką muszę stwierdzić, że trend nekrofiliczny nie przeminął. Tezeusz Cassio, pogromca duchów, naturalnie się musiał w zjawie Annie zakochać, co oczywiście nieco komplikuje sprawę: "Nie ciesz się tak - mówię. - Zabiję cię tylko trochę."*.
Obiecałam sobie jednak potraktować tę pozycję z komiksowym przymrużeniem oka - kiepska z tego karykatura Buffy, do "Ghost Busters" też się nie umywa, a i ta miłość taka przerysowana, wyluzowanym tonem z lekką nutką ironii wyznawana, że aż zabawna - jako czytelnik odbiera się ją prawie jak "pies z kreskówki na widok wózka z hot dogami."*. Bo gdyby tak przeanalizować ją na poważnie... oj, strach się bać!
* cytaty z książki, strona 301
Nie mój typ, więc raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie polecam w takim razie :)
UsuńA taka ładna okładka...
OdpowiedzUsuńPrawda?
Usuń"Ja wiedziałam, że tak będzie" jak tylko zobaczyłam pierwsze recenzje tej książki. ;) Kusiła się nie będę. ;)
OdpowiedzUsuńI nawet nie zamierzam Cię namawiać :) ani do paki nie włożę ;)
UsuńPodoba mi się okładka. O książce czytałam już kilka recenzji, większość raczej pozytywna, więc po nią sięgnę i się przekonam
OdpowiedzUsuńOkładka świetna, z książką gorzej, ale to moje odczucie :)
Usuńniestety po raz kolejny mniej pochlebna recenyja tej książki... trochę szkoda, na szczęście nietrudno o lepsze alternatywy...
OdpowiedzUsuńdokładnie, alternatyw jest całe mnóstwo :)
UsuńAno, przeczytać można i tyle:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nic dodać, nic ująć ;)
UsuńPozdrawiam!
Oj, strasznie mnie kusi ta książka od dnia premiery :)
OdpowiedzUsuńZostałaś oTAGowana! Więcej informacji na moim blogu! :)
UsuńOj, to pewnie okładka? ;))
UsuńDzięki, może wezmę udział :)
Książka zupełnie nie dla mnie, recenzja także niezbyt zachęcająca, więc raczej spasuję ;)
OdpowiedzUsuńNie namawiam, alison2 ma rację: jest tyle alternatyw :)
UsuńChociaż recenzje nie kuszą do zapoznania się z tą książką, ja przekornie po nią sięgnę gdyż strasznie oczarowała mnie jej okładka i dwuznaczny tytuł :)))
OdpowiedzUsuńThat's the spirit! Oczywiście zawsze najlepiej ufać przeczuciu :)
UsuńA ja miałam przeczucie, że ta książka jest kiepska i nie brałam do recenzji, jak widać była to dobra decyzja ;)
OdpowiedzUsuńMnie uwiódł tytuł i okładka. Bałam się trochę, że będzie kiepska, ale zaryzykowałam. Stracone jakieś 6 godzin, to w sumie nie tak dużo ;)
UsuńCzyli mówisz, że taka sobie? Ja niedługo zacznę ją czytać, bo dostałam do recenzji :)
OdpowiedzUsuńNo nie należy do najlepszych. Jak nie przebrniesz, to Pani Anna raczej się nie obrazi ;)
UsuńMi się mimo wszystko podobała, ale to bardziej ze względu na fakt, że potrzebowałam takiego "odmużdzacza" ;D
OdpowiedzUsuńJA sądzę, ze ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńHmm będę mądrzejsza o jedną książkę ;P
Kupiłam ją po przeczytaniu krótkiego streszczenia. Początek szedł mi strasznie wolno ale w pewnym momencie tak się zaczytałam że od razu skończyłam. Nie czytam recenzji o książkach. Czasem nawet krótkie streszczenie które jest nudne, nie oznacza, że książka taka jest. Jedyne co mnie boli, że nie ma 2 części książki a być powinna. Chyba, że jestem niedoinformowana. Co do "Z przykrością wielką muszę stwierdzić, że trend nekrofiliczny nie przeminął." hm ... w tym kraju każdy już wszystko tylko porównuje do zboczeństwa. Nekrofilia, pedofilia... To książki... Tu nie chodzi o jakieś zboczeństwo...
OdpowiedzUsuń