Kochani, Anna we Krwi miała mi napędzić niezłego stracha, ale... może Wy jesteście w tym lepsi?
Aby stać się szczęśliwym posiadaczem najnowszej książki o duchach, wystarczy pod tym postem opowiedzieć króciutką historię z dreszczykiem :) Osobom posiadającym bloga z góry dziękuję za zamieszczenie banerka, a tym, którzy nie blogują - pozostawienie namiarów na siebie :)
Osobie, która opowie mi najstraszniejszą historię o duchach, prześlę podziękowania w postaci książki Pani Blake :)
Nastrasz Książkę w Mieście :)
Nastrasz Książkę w Mieście :)
Zgłoszenia przyjmuję do północy 31 maja 2012, ogłoszenie zwycięzcy 1 lub 2 czerwca.
ZAPRASZAM :)
Zgłaszam się, chyba pierwsza :)
OdpowiedzUsuń;) Zagapiłam się trochę. Najkrótsza straszna historia jaką znam brzmi tak:
Usuń"Był sobie wielki, wielki las. A w tym wielkim, wielkim lesie był wielki, wielki dom. A w tym wielkim, wielkim domku był wielki, wielki pokój. A w tym wielkim, wielkim pokoju była wielka, wielka szafa. A w tej wielkiej, wielkiej szafie była wielka, wielka trumna. A w tej wielkiej, wielkiej trumnie był...TRUP!"
Jest trochę oklepana, banalna, ale ma wielką, wielką moc sprawczą :) szczególnie działa, w nocy przy dogasającym ognisku, na wycieczkach szkolnych, gdzie nawet chłopcy krzyczą:"Aaaaaaaa...." :)
Książkę mam, więc zgłaszać się nie będę ,ale zamieszczę baner u siebie na blogu. :)
OdpowiedzUsuńByła sobie pewna piękna kobieta. Miała cudownego męża i mały domek nad morzem. Marzenie, czyż nie?
OdpowiedzUsuńJako, że mąż często wyjeżdżał w delegacje, przez długie okresy czasu była samotna. Pewnego dnia a małej kafejce spotkała przystojnego bruneta i tak zaczął się ich romans. Wiele czasu spędzali razem. Któregoś popołudnia wybrali się na klif, by poobserwować zachód słońca. Stojąc nad dość głęboką przepaścią kobieta potknęła się i w ostatniej chwili wparła na mężczyźnie, który nieszczęśnie runął w dół. Kilka dni po tym zdarzeniu, z wyjazdu powrócił mąż kobiety. Ta, usiłowała żyć dalej i zapomnieć o śmierci kochanka. Jednak nie było tak łatwo. Pewnego dnia, kobieta wraz z swoim mężem urządziła grilla dla siebie i znajomych. Wszystko szło fajnie, powoli zapadał mrok. Gdy było już całkiem ciemno, maż kobiety zapowiedział, że pójdzie poszukać psa, który gdzieś się oddalił. Kobieta spokojnie czekała na męża siedząc przy stole. W pewnej chwili mignęła jej jakaś postać w pobliżu klifu. Nieco się zaniepokoiła i poszła na posuzkiwania męża. Kilka metrów od zbocza stanęła jak wryta. Jej mąż stał pochylony nad przepaścią, a za nim duch kochanka kobiety spychał go w dół. Scena ta powtarzała się cyklicznie, jak zacięty film. Kobieta ruszyła w stronę domu i zadzwoniła na policję, aby opowiedzieć o zaistniałym zdarzeniu. Po ukończonym śledztwie uznano, że to był zwykły wypadek, a mężczyzna po prostu się poźliznął. Kobieta jednak przytłoczona wizją ducha, tłumaczyła policji, że stało się to w inny sposób. Nikt jej nie uwierzył. Do końca swojego już krótkiego życia, miewała cały czas tę samą wizję kochanka zabijającego jej męża.
Bannerek w zakładce ;)
OdpowiedzUsuńZnam kilka takich historii, ale że książkę czytałam, więc ograniczę się tylko do wklejenia banerka na blogu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
I ja banerek wkleiłam, ale nie zgłaszam się. :)
OdpowiedzUsuńBanerek zamieszczę, ale ze zgłoszeniem się jeszcze się wstrzymam. Znam parę dobrych historii, ale nie umiem się zdecydowac ;)
OdpowiedzUsuńWybrałam!
UsuńKilka lat temu matka i ojciec zdecydowali że potrzebują chwili odpoczynku, chcieli wyjechać na noc do miasta. Zadzwonili po swoją najbardziej zaufaną opiekunkę. Kiedy przyjechała, dwójka dzieci, którymi miała się opiekować już spała. Opiekunka usiadła obok nich, żeby się upewnić, że wszystko w porządku. Później, tego samego wieczora, zaczęła się nudzić i chciała pooglądać telewizję. Nie mogła jej jednak oglądać w salonie na dole, bo nie było tam kablówki (rodzice nie chcieli, by dzieci marnowały czas przed telewizorem). Zadzwoniła do rodziców i spytała czy może pooglądać telewizję w ich pokoju. Rodzice, oczywiście się zgodzili, ale opiekunka miała jeszcze jedną prośbę... Spytała, czy mogłaby zakryć posąg anioła stojący za oknem sypialni jakimś kocem albo chociaż zaciągnąć żaluzje, bo posąg ją niepokoi. Po chwili milczenia ojciec powiedział "...Zabierz dzieci i uciekajcie z domu. Nie mamy posągu anioła." Policja znalazła ciała opiekunki i dzieci trzy minuty po wezwaniu. Nie znaleziono żadnego posągu.
Przeczytałam tą historię i aż mi ciśnienie skoczyło. Przyznam, że naprawdę się przestraszyłam...
UsuńTo jedna z faworytek ;) Będę musiała chyba wymyślić jakieś dodatkowe nagrody :)
UsuńTa historia zawsze robi na mnie wrażenie ;)
UsuńZgłaszam się :) historia z dreszczykiem? Mój cioteczny wuj miał obsesję na punkcie samobójstwa. Wieszał się wszędzie i na wszystkim, kiedy tylko spuściło się go z oczu! moja babcia kilka razy przecinała mu sznur... wuj zawsze powtarzał, że kiedy zakłada na szyję pętlę przychodzi do niego elegancki mężczyzna w kapeluszu, z ogonem i jednym kopytem zamiast stopy i obiecuje że zabierze go ze sobą, jeśli tylko zdejmie święty krzyżyk z szyi... ! W koncu wuja oddano na leczenie i zmarł śmiercią naturalną, ale do samej śmierci upierał się, że mężczyzna nie był przewidzeniem ani halucynacją...
OdpowiedzUsuńbanerek wklejam w zakładce konkursy na moim blogu :)
według twierdzenia mojej babci jest to historia autentyczna... wspomniany wuj był jej bratem ciotecznym! Babcia mówiła, że raz zdarzało jej się włazić na drzewo i ucinać pasek, na którym brat próbował sie powiesić! Mówiła, że piłowała ostrym nożem, a pasek choć naprężony pod ciężarem, ani drgnął, słychać było tylko przerażający odgłos, jakby piłowano nożem metal! Wystraszona babcia powiedziała "Boże kochany" i wtedy nagle pasek pękł... i po tej próbie samobójczej wuj powiedział, że przychodzi do niego ów tajemniczy elegancki mężczyzna w kapeluszu.
UsuńWitaj :) Ja postaram się cię trochę rozerwać :) Zapraszam do czytania...
OdpowiedzUsuń___
Myślałem, że po utracie ojca moje życie legnie w gruzach. Dzień w dzień razem z moją siostrą Natalką chodziliśmy na plażę, by podziwiać krwawy zachód słońca. Przypomina mi ono czerwień dywanu, czerwień ścian i porozrzucane kawałki tkanek po całym salonie. Myślałem, że takie sytuacje zdarzają się tylko w dobrych filmach grozy. Cóż myliłem się. Dobrze, że Natalki i matki nie było przy tym. Prawdopodobnie nie otrząsnęłyby się z tego koszmarnego widoku do końca życia.
Życie płynie dalej, w tygodniu odprowadzam Natalkę do przedszkola, sam chodzę do szkoły, a matka zatraca się w pracy.
Minęły już trzy miesiące od śmierci taty. Co noc budzę się o trzeciej i przewracam się z boku na bok. Wstaję i przecieram zaspane oczy. Pusta szklanka stoi na biurku. Biorę ją w rękę i idę do kuchni. Po drodze zahaczam o pokój Natalki. Jak zwykle śpi kamiennym snem, a koc leży na podłodze. Na moment wchodzę do niej i przykrywam ją, by nie zmarzła. Dzisiaj w nocy, jak na letnią porę było dość zimno. Po cichu zamykam drzwi i kieruję się do kuchni. Muszę przejść przez salon. Nagle potykam się i upadam. Szklanka wypada mi z rąk, jednak nie roztrzaskuje się. Słychać tylko pacnięcie.
Mam nadzieję że nie obudziłem mamy i siostry.
Oprócz bólu w nodze i kilku otarć nic mi nie dolega, z wyjątkiem… Upadłem na coś kleistego. Wciągam przez nos powietrze. Wyczuwam dziwny zapach. Jest ciemno i nie mogę stwierdzić co to jest. Wstaję, masuję sobie nogę i ze szklanką podążam do kuchni. Po drodze zapalam lampkę, która stoi na stoliku koło kanapy. Rozglądam się po salonie, lecz nic nie ma. Prawdopodobnie musiałem zahaczyć nogą o dywan. Wzruszam ramionami i idę do kuchni. Nalewam wody z kranu i kilkoma głębokimi łykami opróżniam szklankę. Jednak w ustach czuję dziwny metaliczny smak. Odkładam ją na marmurowy blat. Nagle moją uwagę przykuwają ślady na niej. Lekko widoczne czerwone odciski palców. Moje dłonie. Nie są moimi dłońmi. Serce niespokojnie zaczyna bić mi w piersiach. Znów spoglądam na swoje ręce, jednak nie dostrzegam różnicy. Musiało mi się przywidzieć. Znowu spoglądam na szklankę. Odciski nie zniknęły. Nagle słyszę huk w pokoju, jakby ktoś kijem bejsbolowym zaczął rozwalać nowe meble mamy. Krok po kroku idę do salonu. Im bliżej podchodzę, tym hałas się nasila. Z łopoczącym sercem staję w progu. Głos nie potrafi wyjść z gardła. Wszędzie czerwono. Czerwony dywan, czerwone ściany, czerwone meble, czerwone firany. Odrzuca mnie smród.
- Mateusz pomóż mi… - słyszę za sobą męski szept. Już przestałem zauważać, że pot spływa mi po karku. Powoli odwracam się. I widzę tylko puste oczodoły ojca. Zapada ciemność.
...
___
pozdrawiam :)
dzosefinn.91@gmail.com
W duchy nie wierzę, dlatego historia z cyklu: straszne i prawdziwe.
OdpowiedzUsuńW czasach gdy nasi żołnierze jeszcze wojowali szablami, jeden taki wojak właśnie wybrał się nocą na cmentarz, aby pełnić wartę, gdyż blisko stacjonował jego oddział i przy okazji chciał pomodlić się za duszę świeżo pochowanego przyjaciela.
Kiedy stał przed grobem, w pełnym skupieniu modląc się, nagle usłyszał jakieś głosy, jakby spod ziemi. Przerażony złapał szablę w dłoń i uderzył nią w ziemię, tnąc ją jak wroga. Było tak ciemno, że nie zauważył, że przy okazji przebił ostrzem swój długi prochowowiec. Kiedy dziwne głosy nie cichły chciał czym prędzej uciec ale "ktoś" trzymał go za płaszcz. Żołnierz padł trupem - jego serce nie wytrzymało takiej dawki adrenaliny.
Zamieszczam u siebie bannerek, a nad historią pomyślę. ;3
OdpowiedzUsuńZgłaszam się :)
OdpowiedzUsuńOjejciu, nie jestem zbyt dobra w opowiadaniu stasznych historii, ale spróbuję.
Anna obudziła się cała oblana zimnym potem. Na rękach miała krew, a nogi całe ją bolały jakby przeszła kilkadziesiąt kilometrów. Tak właściwie to właśnie to zrobiła, tylko że we śnie. Chodziła boso nocą po leśnej ścieżce, która była już tak zarośnięta, że nic nie widziała oprócz gałęzi i czarnych liści. Nagle coś za nią zaszumiało. Serce zaczęło jej bić dwa razy szybciej. Gdy przy karku usłyszała wiatr układający się w słowa "śmierć jest dla ciebie nieuchronna, nigdy przed nią nie uciekniesz..." rzuciła się do biegu. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegła. Diabelski śmiech unosił się w powietrzu... I bam! Otworzyła oczy. Teraz marzyła tylko o tym, żeby jej mama ją przytuliła i została przy niej aż do świtu. Postanowiła wstać i do niej pobiec, ale gdy tylko położyła rękę na klamce, ona rozpłynęła się. Anna nie miała wyjścia z pokoju, w którym zaczęło okropnie wiać. I znowu ten głos "już mi nie uciekniesz, musisz zapłacić za to co zrobili twoi przodkowie". Odwróciła się i krzyknęła tak głośno, że ktoś kto by to usłyszał na pewno by ogłuchł. Z sufity zwisała lina a na niej powieszona jej matka. Tego Anna już nie mogła znieść. Prowadzona szatańczym głosem, jak zachipnotyzowana, otworzyła okno i rzuciła się z czwartego piętra. Jej obłąkany wyraz twarzy, gdy po upadku leżała spokojnie na chodniku nawet nie krwawiąc już na zawsze zapisał się w pamięci jej rodziny, w której teraz każde dziecko umierało opętane przez ducha... zjawę... diabła... demona... tego nikt nigdy się nie dowie.
Banerek już zamieściłam i od razu przepraszam, że tak się rozpisałam :)
Przepraszam, w trzecim zdaniu się pomyliłam, powinno być: To właśnie robiła,...
UsuńZgłaszam się.
OdpowiedzUsuńSiedziała na kamiennym nagrobku i omawiała z innymi szczegóły planu. Było kilka minut przed północą i chcieli jak najszybciej stąd wyjść i wprowadzić swój plan w życie. Nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że to jest ich ostatnia noc. Zasady były proste, ten kto pierwszy nakłoni kogoś do wejścia do opuszczonego domu - wygrywa. Jak się okazało, to ona wygrała. Znalazła jakąś nastolatkę przed swoim domem i poprosiła ją aby weszła do tego domu, bo zapomniała stamtąd czegoś. Dziewczynka mimo pierwszej odmowy, zgodziła się i weszła tam. Chwilę potem zatrzasnęły się za nią drzwi. Nie bała się jednak, ponieważ wiedziała, że to jej znajomi chcą ją po prostu nastraszyć. Pomyślała, że skoro ma już siedzieć tu zapewne kilka godzin, to trochę pozwiedza. Chodziła po korytarzach i oglądała stare zakurzone portrety. Jednak jeden obraz nie pasował do pozostałych, był czysty i wyglądał jakby ktoś powiesił go przed chwilą. Przedstawiał on młode małżeństwo, które z czułością patrzyło sobie w oczy. Dziewczyna zdziwiła się trochę, ale postanowiła nie tracić zdrowego rozsądku. Kiedy weszła do jednej z wierzy, usłyszała za sobą głos, a dokładniej głosy...
Cała paczka stała przed domem i czekała aż dziewczyna wyleci z niego krzykiem. Mieli nadzieję, że stanie się to dość szybko, bo nawet im nie było w smak stać przed opuszczonym domem w nocy. W końcu otworzyły się drzwi. Czekali aż ktoś za nich wyjdzie, jednak nikt się w nich nie pojawiał. Postanowili zaglądnąć tam z czystej ciekawości. Zanim wiekowe drzwi zatrzasnęły się ponownie, na kolejne stulecia można było usłyszeć słowa: - Już się nie uratujecie, chyba że zaproponujecie nam coś lepszego. Tamta dziewczyna zaoferowała nam zamiast jednej - pięć dusz? Szybko je dostarczyła...
Banner już umieszczam.
Chętnie wezmę udział w losowaniu.
OdpowiedzUsuńA oto moja straszna historia:
Jechaliśmy w kilka osób samochodem i zatrzymaliśmy się wziąć do samochodu autostopowiczkę. Miała ze sobą kilka siatek, które od razu włożyła do bagażnika. Gdy ruszyliśmy mój kolega spytał się kobiety co ma w siatkach. Ona na to: co cię to interesuje? Co ci do tego? Więc jechaliśmy dalej. Ale ciekawość nas zżerała więc kolega znowu pyta się tej kobiety co ta ma w tych siatkach. Kobieta spojrzała na nas dziwnym wzrokiem i mówi: co wam do tego? Co was to interesuje? Spojrzeliśmy się po sobie zastanawiając się co ona tam ma. Przy trzecim podejściu za jakiś czas później kierujący kolega powiedział: kobieto albo powiesz co masz w tych torbach albo wysiadasz i nigdzie z nami dalej nie jedziesz. Zatrzymaliśmy się a kobieta wysiadła i trzasnęła za sobą drzwiami. Pojechaliśmy dalej. Gdy dotarliśmy do celu okazało się, że torby zostały w bagażniku...
Zgłaszam się i ja , a to moje opowiadanie.Może Cię nie wystraszy , ale jest takie nietypowe jak na opowieści o duchach.
OdpowiedzUsuńJak byłam dzieckiem często słyszałam to opowiadanie o mającym być autentycznym spotkaniu mojego dziadka z duchem "miernika". "Miernicy" to mieli być ludzie, którzy w czasach kolektywizacji mierzyli pola , a dusze ich w pokucie za oszustwa jakich się wówczas dopuszczali włóczyły się po polach .
Dziadek miał zwyczaj wieczorem wychodzić przed dom by zapalić papierosa. Pewnego wieczoru zorientował się,że nie wziął ze sobą zapałek i wtedy zauważył w niedalekiej odległości od siebie żarzący się ognik . Myśląc, że to ktoś idący z papierosem zawołał by ten dał mu odpalić papierosa .Wówczas ognik zaczął się z dużą szybkością przybliżać. Dziadek się wystraszył i błyskawicznie wpadł do domu zamykając drzwi. Na drzwiach pozostał wypalony ślad .
Historia własnego autorstwa czy może być zasłyszana gdzieś?
OdpowiedzUsuńJak wolisz, ważne, żeby było strasznie :)
OdpowiedzUsuńCiemny pokój przecina poświata srebrzystego księżyca, w której poruszane delikatnymi powiewami powietrza drobinki kurzu oddają taniec ku czci nocy. Przytłaczająca cisza bawi się Twoimi zmysłami, sprawiając, że nawet najdrobniejszy dźwięk przyprawia Cię o dreszcze. Wtulasz się w ciepłą pierzynę, odnajdując w niej bezpieczną przystań... lecz czy aby na pewno?
OdpowiedzUsuńSłyszysz ruch gdzieś w okolicy nóg Twojego łóżka. Przeklęta cisza sprawia, że żaden odgłos nie umknie Twoim uszom, a tym bardziej tak wyraźny jak ten. Bicie Twojego serca zagłusza wszystko, a niekontrolowane drżenie opanowuje Twoje ciało. No co Ty, boisz się?
Zaprzeczasz, próbując wmówić sobie, że to tylko Twoja chora wyobraźnia płata Ci figla lub zmęczenie po ciężkim dniu objawia się w ten sposób. Chwila, chwila... Czy Twoja fantazja i wycieńczenie potrafi szurać krzesłem? Nie wydaje mi się.
Przewracasz się na drugi bok, udajesz, że śpisz. Masz nadzieję, że cokolwiek jest w tym pokoju odpuści sobie i znajdzie inną ofiarę. Błogosławiona cisza powraca.
Oddychasz z ulgą. "Ale ze mnie idiotka! Co ja sobie myślałam? Przecież duchy nie istnieją! Ile ty masz lat, kobieto?!" - dokładnie w tym momencie słyszysz donośny szelest pościeli tuż przy swym ciele, ale przecież wcale się nie poruszyłaś.
Serce podchodzi Ci do gardła, wybijając szalenie szybki rytm lecz nie wystarczająco głośny, by zagłuszyć szelest pościeli i strach. Zaciskasz oczy w duszy modląc się gorliwie. Jestem pod wrażeniem - w jednej chwili Twoja wątpliwa wiara zamieniła się w coś pięknego. Szkoda tylko, że spowodowała to narastająca w Twej duszy panika. Mam tylko jedno pytanie: naprawdę wierzysz, że zdarzy się cud i ta zjawa czy demon po prostu zniknie, zatańczy w powietrzu jak popielaty kurz i w tym tańcu się rozpłynie? Kobieto, masz paranoje! To się nigdzie nie wybiera! Masz ostatnia szansę - UCIEKAJ!
Ah, wybacz. Zapomniałam, że wszystkie Twoje kończyny są sparaliżowane i choćbyś chciała się poruszyć o milimetr nie dasz rady. Nie martw się, duchy nie zabijają. PODOBNO.
Czyżbyś poczuła zimny dotyk na Twej skórze? Oh, biedactwo! Nie masz odwagi nawet krzyknąć, prawda? Może to i lepiej, może rzeczywiście owy upiór uwierzy, że śpisz? Więc zamknij oczy, wycisz się, pomyśl o osobach, które kochasz i pod żadnym pozorem nie odwracaj się...
Wielkie puste oczodoły tylko czekają, by pożreć Twą duszę...
***
Pozdrawiam serdecznie!
alcia1993@op.pl
Ojejku, przepraszam za długość! Kiedy pisałam nie odczułam tego, zwyczajnie popłynęłam z weną ^^"
UsuńMoja opowieść jest troszeczkę przydługa, ale mam nadzieję, że się spodoba:)
OdpowiedzUsuńPrzy dogasającym ognisku siedział bardzo stary człowiek. Tubalnym głosem przypominającym świst wiatru zaczął swoją opowieść.
- Działo się to w szpitalu psychiatrycznym.
Głos staruszka poniósł się niby upiorne echo przez otaczające gromadę nastolatków rozłożyste korony drzew.
- Poczułem ból. Wieczność była dla mnie otwartą raną, która towarzyszyła mi przez dni wypełnione pustką. Bez niej, bez mojej ukochanej, przechadzałem się przez ciemne korytarze, biegłem za oszalałą sierotą, potem patrzyłem ponad ramieniem czytającej i zawsze milczącej młodej dziewczynie, a popołudniami wysłuchiwałem jęczenia starego wariata. Noce jednak nie były samotne. Z wyjątkowego obrazu schodziła zjawa. Wtedy przychodziła ona, moja ukochana.
Drzewa poczęły drgać w jednym rytmie, jakby unoszone przez dziką melodię z niewidzialnej krainy.
- Lecz wtedy mój ból zamieniał się w jej nienawiść, która tak znajoma staczała się po krwawym obliczu mej oblubienicy. Śmierć zabrała jej kolory, uśmiech i serce. Pozostawiła zemstę. Tego dnia patrzyłem, jak morduje to biedne, oszalałe po stracie rodziców dziecko.
Drzewa ugięły się pod ciężarem zimnego wiatru. Chłosnął on schowaną w cieniu twarz chłopaka wsłuchanego w upiorną opowieść.
- Zastanawiałem się wtedy, jak ciężko byłoby zabić ukochaną.
Cienie nocy wydłużyły się i zaczęły rzucać mrok na wszystko, jakby chciały zakryć świat i nigdy już ich nie wypuszczać.
- Zawsze, kiedy przychodziła, słyszałem jej cichy głos jakby oddalony o miliony kilometrów szept.
Jakiś szept zdawał się dochodzić zza pleców chłopaka. Drgnął, zaniepokojony. Ścisnął mocniej ramę obrazu, który otrzymał dziś w prezencie od nieznajomego staruszka, który ciągnął teraz swą opowieść melancholijnym rytmem.
- Krwawymi oczami obejmowała mnie i uśmiechała się upiornie, po czym wbijała rękę w klatkę piersiową nieszczęśnika i łamała mu serce. Tak, jak ja kiedyś sprawiłem, że umarło jej. Wciąż i wciąż kazała mi na to patrzeć.
Przerwał na sekundę, po czym gwałtownym ruchem zwrócił oczy na chłopaka, zatapiając w nich intensywne spojrzenie.
- Dziś też to zobaczę.
Chłopak poczuł silne uderzenie w plecy. Zatoczył się do przodu i omal nie poparzył płomieniem ogniska. Potrząsnął głową i odwrócił się. Jego ręce zadrżały, a on zamarł z przerażenia, gdy ujrzał przed sobą starą kobietę. Stała kilka kroków od niego w miejscu, w którym przed chwilą siedział. Jej biała suknia powiewała niczym welon na wietrze. Nikt prócz niego jej nie dostrzegał. Wszyscy zebrani wokół ogniska wydawali się zahipnotyzowani, pogrążeni jakby we śnie. Wpatrywali się niewidzącym wzrokiem w iskry sypiące się z ogniska.
- Łaknął ucieczki, rozbicia ram, w których widniało samo zło.
Głos starca smagał powietrze niczym mroźny powiew.
Chłopak dostrzegł, że z oczu zjawy leje się krew. Wyglądało to zupełnie, jakby płakała. A niżej, z miejsca, gdzie powinno znajdować się serce, wyzierała czarna pustka.
Zapragnął krzyknąć, ale coś zatamowało ten odruch. Parzący ból rozlał się po jego znieruchomiałym ciele. Rubinowe oczy ducha zaświeciły jasnym błyskiem, gdy z kipiącą wściekłością wbił dłoń w jego klatkę piersiową. Chłopak otworzył szerzej oczy i jęknął doniośle wśród przepastnej ciszy nocy. Lecz nikt nie odwrócił głowy. Prócz jednej osoby.
Starzec zwrócił udręczony wzrok na zjawę, a z jego oczu spłynęła jedna jedyna czerwona łza.
- On jeden był świadomy jej cierpienia. To on do tego doprowadził. Nie dotrzymał obietnicy za życia, a po śmierci ona dotrzymywała swojej. Nikt nie mógł dostrzec tego, co widziały tylko jego oczy. On jeden był świadomy jej cierpienia.
Zjawa staruszki pozwoliła, by jad rozpromienił jej twarz w potwornym grymasie nieszczęścia.
- Dojmująca pustka nuciła własną ponurą pieśń. Nie było niczego, co mogłoby zmienić klątwę śmierci.
Zjawa zatoczyła się do tyłu i znikając gdzieś w bezdennym mroku nocy, pochwyciła żywe jeszcze, bijące śpiesznie serce i pociągnęła za sobą duszę umierającego chłopaka.
Jej krzyk rozszarpał nocne powietrze.
*
aga18ilm@interia.eu
Kobieta wracała samochodem do domu. Była w połowie drogi, gdy jej samochód zgasł. Radio włączyło się samo z siebie. Pomimo starań kobiety nie udał się go wyłączyć. Nagle poczuła wibracje. To był jej telefon. Jednakże na wyświetlaczu nic nie pisało ani nie wyświetliła się żadna wiadomośc w związku z numerem telefonu. Wcisnęła zielony guzik i przystawiła telefon do ucha. Po drugiej stronie słychać było jedynie szum. Jednak kobieta wsłuchała się w odgłos z telefonu, usłyszała szelest liści i łamanie gałęzi. Miala dziwne przeczucie, że osoba po drugiej stronie kieruje się w jej stronę. Czuła, jak koszulka przesiąka jej potem. Zakończyła połączenie i odłożyła telefon. Chciała wyjść z samochodu i wykrzyczeć, by przestali i spytać się gdzie jest ukryta kamer. Jednak w chwili przesunięcia ręki drzwi samochodu zamknęły się. Same z siebie. Z jej ust wydobył się nerwowy chichot. Szarpała klamkę, niestety na nic się to zdało. Krzyczała wniebogłosy, ale za chwilę się uciszyła. Znowu wydarła z siebie odgłos podobny do chichotu. I po chwili znowu ucichła. Teraz dopiero to wszystko zrozumiała. Z telefonu wydobywały się te same dzwięki, które ona z siebie wydawała. Ale to by oznaczało, że ktoś lub coś tu jest, pomyślała kobieta.
OdpowiedzUsuń- Kto tam?- zapytała.
To samo pytanie usłyszała z telefonu.
Radio zaczęło grać coraz głośniej. Spojrzała na przód samochodu. Światła się świeciły, ale mgła wszystko zasłaniała. Ale kiedy mgła tu w ogóle dotarła? Kobieta zaczęła się wiercić i od razu porwała telefon do dłoni. Chciała zadzwonić, ale nie mogła. Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Spojrzała na okno, z którego powoli zsuwała się blada, mokra ręka. Kobieta na raz odsunęła się najdalej jak mogła. Telefon upadł jej z ręki. Nie mogła oderwać oczu od obrazu za oknem. Przedstawiał on dziecko, wręcz białe, z czarnymi włosami, które pokrywały twarz. Dziecko było całe mokre. Kobieta dopiero teraz zrozumiała, że „to coś” przed nią nie ma twarzy.
Usłyszała plusk wody. Spojrzała na źródło dźwięku. To jej telefon. Wylewała się z niego brudna woda, wręcz bagno. Przyjrzała się mu dokładniej. Zauważyła coś białego. To to dziecko. Wydobywało się z jej telefonu. Złapało ją za nogę. Wciągało i nie pozwoliło uciec, a potem…
„Kobieta utopiona w samochodzie”- tak własnie brzmi nagłówek dzisiejszej gazety.
adres bloga http://mojeksiazki-ola.blogspot.com/
UsuńDo tego wyjazdu szykowaliśmy się tygodniami.
OdpowiedzUsuńJechaliśmy samochodem bite kilka godzin, ale się opłacało. Domek był wspanialy. Niewielki, ale ze wspaniałą atmosferą. Właśnie szykowałam Siudo wyjścia. Robiłam przed lustrem makijaż i … i wtedy to zrobiłam. Nic się nie stało. Wiedziała, że to zwykła bajeczka.
Usłyszała pukanie.
- Już wychodzę- wydarła się
Otworzyła drzwi i w tej samej chwili jej brat wystrzelił do łazienki. Wypchnął mnie i zamknął się na klucz. Wróciła do pokoju. Mój brat nadal siedział w łazience. Zapukałam do drzwi, dając mu znak by kończył i poszłam do kuchni,. Nalałam sobie soku i po raz kolejny zastukałam. Żadnej reakcji. Pociągnęłam za klamkę. Zamknięte.
- Paul- wypowiedziałam niepewnie.
Nic. Nacisnęłam klamkę i znowu żadnej reakcji. Odsunęłam się i ruszyłam, nie , pobiegłam do drzwi. W chwili zderzenia drzwi otworzyły się na oścież. Wpadłam do pomieszczenia i nie zauważyłam brata. Odwróciła wzrok do tyłu i…
Krzyk zbudziłby nawet ducha. I chyba właśnie to zrobił. Mój brat wisiał na linie przyczepionej gdzieś na suficie. Dyndał i kręcił się w kółko. Jego oczy zostały wydłubane. Osunęłam się na ziemię i ukryłam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam co zrobić.
Wstałam chwiejnie na nogach. Ale nagle coś mnie zatrzymało. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam ją. Dziewczynkę, całą we krwi. Bez oczu. Trzymała je na recę. Chwila, to oczy mojego brata.
Zrobiło mi się niedobrze. Uciekłam z łazienki i chciałam uciec z domu, ale drzwi były zamknięte.
Odwróciłam się do postaci za mną. Zbliżała się powoli, jakby rozkoszując się tym, że się boję.
- Nie trzeba było tego robić- usłyszałam.
To były ostatnie słowa jakie usłyszała. Umierała powoli i w męczarniach. Dziewczynka odrywała każdy kawałek jej skóry, czasem obcinając palce u rąk.
„Krwawa Mary,
Krwawa Mary,
Krwawa Mary”
ola291998@wp.pl
UsuńZgłaszam się ^^
OdpowiedzUsuńCiemne i głuche miejsca nie są przeznaczone dla nikogo, kto ma jeszcze zdrowe zmysły. Zdrowyś? Zdawało się wołać otoczenie. Drzewa swoim liściastym sykiem wiedziały, że nie. Wszystko co najgorsze dzieje się pod najpiękniejszym. Księżyc wyśpiewywał melodię końca. Drygasz przerażony zawsze, kiedy usłyszysz swój własny krok. Chcesz skomleć boleśnie, słysząc swój własny oddech i automatycznie oglądasz się przez ramie. Krzyczysz. Nie. Wrzeszczysz, choć nikogo tam nie ma. Cienie przed oczami drwią z Ciebie, tak jak dzieci gnijące pomiędzy drzewami. Wymiotujesz na własne buty, łkając z rozpaczą. Słyszysz ich śpiew, którego nie ma. Gdzieżeś się zapędził człowieku? Zdaje się wyć las. Spazmy, które uchwyciły Twoje ciało, osłabiają Cię. Czyżbyś się słaniał na nogach? Gnijące dzieci pośrodku lasu marzą o tym. Ich wypełnione chlupocącą krwią oczy radują się, kiedy wołają swoją opętaną pieśń. Niby widzisz pomiędzy pniami drzew chatkę, której tam nie ma. Niczego przecież nie ma. A gdzieżby tam, wcale nie ciągnęła się za tobą wstęga krwi, plamiąca kamienie! Nie ma tam tego. Nie ma dzieci, które Cię otaczają. Ich gnijące ciałka wcale nie wznawiają w Tobie torsji. Jesteś przecież sam pośrodku lasu. Nikt nie stoi za Tobą. Ale co Ci szkodzi sprawdzić...
alex1624@interia.pl
Najbardziej zaniepokoiło mnie coś, co kiedy opowiedziała mi moja koleżanka. Może dlatego, że wydarzyło się naprawdę. To było kilka lat temu, kiedy ona i jej rodzina, przebywający za granicą, kupili nowe mieszkanie. Pierwszej nocy spała w niewykończonym jeszcze pokoju, na ziemi. W środku nocy obudził ją dźwięk budzika, była dokładnie 1.00. Zdziwiła się, bo nie przypominała sobie, żeby go w ogóle nastawiała. Wyłączyła i z powrotem zasnęła. Po dwóch godzinach, o 3.00, znowu wyrwał ją ze snu ten sam odgłos. Zmęczona i nieco wystraszona wyciągnęła baterie z zegarka, który najwidoczniej się zepsuł. Obudziła się o 3.33. To budzik przeraźliwie dzwonił... bez baterii. Próbowała go wyłączyć, ale nie dała rady. Nagle poczuła dziwne uderzenie zimna, a zaraz potem gorąca. Przerażona, nie wiedząc co robić, zaczęła się modlić. Wkrótce hałas ustał, a ona pobiegła do pokoju rodziców. Kolejne noce, aż do wyremontowania mieszkania, spędziła w hotelu.
OdpowiedzUsuńAśka, don_chichot@op.pl