poniedziałek, 28 marca 2011

Przewodnik Autostopem przez Galaktykę - Douglas Adams

Douglas Adams (1952-2001) był brytyjskim pisarzem s-f, dziennikarzem i scenarzystą. Spod jego pióra wychodziły między innymi skecze dla Monty'ego Phytona (Latający Cyrk, MP i Święty Graal) oraz scenariusze do Doctora Who. Adams, którego ulubionym narzędziem był purnonsens, jest nazywany ojcem groteski s-f.
Nadawane od marca 1978 roku w rozgłośni radiowej BBC słuchowisko Autostopem przez Galaktykę zyskało sobie rzeszę fanów ze względu na absurdalny, acz inteligentny, humor oraz nowatorskie, wybiegające daleko w przyszłość myślenie Adamsa.
Książkowa wersja przygód Artura Denta rozrosła się do trylogii w pięciu częściach, a ja jestem niedługo po przeczytaniu pierwszej z nich.

Artur Dent, wysoki, ciemnowłosy trzydziestolatek, który wiecznie odczuwa  nieuzasadniony bliżej niepokój, budzi się pewnego dnia rankiem i wykonuje codzienne czynności, utrzymując na progu świadomości fakt, że za oknem znajduje się żółty buldożer. Kiedy wreszcie fakt ten dociera do jego mózgu, Artur natychmiast układa się na jego drodze, by nie dopuścić do zburzenia swojego domu (celem wybudowania właśnie w tym miejscu autostrady) przez pracującego dla rady miejskiej potomka Dżyngis Chana. Nagle pojawia się jego przyjaciel, Ford Prefect, aby przy sześciu piwach wyjawić mu swój niezwykły sekret: otóż pochodzi on z małej planety w okolicach Betelgeuzy, a Ziemia ma zostać za parę minut zniszczona, gdyż koliduje z autostradą galaktyczną.

Życie... (...) Możesz na nie pluć, możesz je ignorować, ale nie możesz go polubić!

Jak się zapewne domyślacie Artur i Ford jako jedyni ocaleli z zagłady naszej ukochanej planety, co okazało się dopiero początkiem ich niezwykłych przygód.

Czym jest Przewodnik Autostopem przez Galaktykę? Otóż jest to najbardziej godna uwagi książka spośród wydanych przez wielkie korporacje wydawnicze Ursa Minor, prawdziwe kompendium wiedzy (momentami nieścisłe, zawierające wiele danych apokryficznych, oraz tego, co akurat wydało się wydawnictwu ciekawe), a mające nad sławną Encyklopedią Galactica poważną przewagę z dwóch względów: po pierwsze jest tańsze, a po drugie ma na okładce napis: "Bez paniki" wydrukowany dużymi, sympatycznymi literami.

Książka Adamsa pełna jest absurdalnego humoru i satyry na ludzkość, czyta się ją bardzo dobrze co jakiś czas wybuchając śmiechem. Całość oscyluje gdzieś pomiędzy Monty'm Phytonem a Doctorem Who, co powinno być wyznacznikiem dla osób zastanawiających się nad sięgnięciem po tę kultową pozycję. Ja i MP i Doctora bardzo cenię, więc bawiłam się świetnie. Nie będę bardziej  zagłębiać się w szczegóły, bo szkoda byłoby psuć Wam zabawę, a na zachętę (lub ku przestrodze) zamieszczę krótki fragment:

(Fragment przewodnika "Autostopem przez Galaktykę", strona sześćset trzydzieści cztery tysiące siedemset osiemdziesiąt siedem, część pięć a, hasło: Magrathea)
Dawno temu, w mrokach czasów strożytnych, w wielkich i pełnych chwały dniach dawnego Imperium Galaktycznego, życie było szalone, bogate i przeważnie wolne od podatków.
Potężne statki kosmiczne przecierały szlaki pomiędzy egzotycznymi słońcami w poszukiwaniu przygód i bogactw na najodleglejszych krańcach Galaktyki. W owych czasach ludzie byli nieustraszeni, stawki wysokie, mężczyźni byli prawdziwymi mężczyznami, kobiety prawdziwymi kobietami, a małe futrzane stworki z Alfa Centauri - prawdziwymi małymi małymi stworkami z Alfa Centauri.

"Hej, czy wihasz tego zażytnego froda, Forda Prefecta? Ten to wie gdzie ma ręcznik!". 
Ja pilnuję swojego ręcznika (choć nie od Marksa i Spencera) i Wam też radzę, nigdy nie wiadomo, kiedy znajdziecie się na pokładzie statku kosmicznego o napędzie nieprawdopodobieństwa.

Oczywiście polecam :)

Ocena: 4/5

tytuł oryginału: The Hitchhiker's Guide to the Galaxy
tłumaczenie: Anna Banaszak
Wydawnictwo: Faktor
liczba stron: 240
oprawa: miękka
cena z okładki: 46 500 PLN
jak do mnie trafiła: Allegro.pl 14 PLN

sobota, 26 marca 2011

Pod gwiazdami smoka - Maureen Jennings

Detektyw Murdoch powraca, by tępić zbrodnię i występek. Tym razem cofamy się w czasie do skwarnego Toronto 1895 roku, a nie jest to podróż przyjemna i pachnąca kwiatami, jak u L. M. Montgomery - Jennings, ze swoją dbałością o szczegóły, która zachwyciła mnie przy lekturze Ostatniej nocy jej życia, nie szczędzi nam smrodu ulic kanadyjskiego miasta, przepoconych ubrań, przetrawionego alkoholu i rozkładających się w upale zwłok.

W swoim smrodliwym, pełnym psującego się jedzenia i brudnych ubrań salonie ginie stara kobieta, Dolly Shaw.  Z początku wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek, Dolly przed śmiercią sporo wypiła, potknęła się i uderzyła głową o obudowę kominka. Dzięki sekcji zwłok przeprowadzonej przez panią doktor Julię Ogden okazuje się jednak, że przyczyna śmierci była zgoła inna, w związku z czym detektyw William Murdoch rozpoczyna śledztwo.


W tej części poznajemy bliżej Murdocha, pasjonata tańca i jazdy na rowerze, który utracił narzeczoną i jest najzwyczajniej w świecie samotny. Willowi  podoba się Enid, jednak jest on katolikiem, poniekąd sztandarowym przedstawicielem tamtych czasów z głęboko zakorzenionym poczuciem moralności i pewnego rodzaju pruderią, sam więc gani siebie za zainteresowanie okazywane walijskiej protestantce.

Maureen Jennings to pisarka z pasją -  kocha Toronto końca XIX wieku, nawet oprowadza miłośników Murdocha po jego mieście w strojach z epoki. Tę pasję autorki czuć w każdym słowie, każdym zdaniu - nie gorzej od Montgomery oddaje ducha tamtych czasów, z niesamowitą dbałością o szczegóły, o której wspomniałam na wstępie. Dzięki tej właśnie pasji lektura Pod gwiazdami smoka sprawia ogromną przyjemność, czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Jednak w tej części przygód Murdocha Jennings skorzystała z licentia poetica wstawiając do domu sędziego Pedlow'a chłodziarkę i pralkę elektryczną, co rażącym niedociągnięciem nie jest, jednak wywołuje uśmiech na twarzy w zestawieniu z pełnym, ośmielę się użyć tego zwrotu,  nabożnego zachwytu opisem pozytywki z małpkami.

 Znowu zachwycają barwne postacie, każda mająca własną osobowość i historię. Społeczeństwo podzielone na klasy zachowuje się zgodnie ze swoją przynależnością i tak Annie Brogan, aktorka, jest wulgarna, podczas gdy pani Pedlow to zimna, wyniosła bogaczka, a pani Kitchen jest pełną ciepła, opiekuńczą i pracowitą gospodynią. Warto podkreślić, że i sam Murdoch, walczący ze swymi demonami i słabościami, zdaje się być człowiekiem z krwi i kości, z poczuciem humoru, wrodzoną empatią i uprzejmością, stanowczym i inteligentnym.

Pod gwiazdami smoka to kolejna niezwykła podróż sentymentalna, w jaką zabrała mnie Maureen Jennings i kolejna ciekawa zagadka kryminalna. Twórczość kanadyjskiej pisarki zdecydowanie zasługuje na uwagę wielbicieli klasycznego kryminału oraz osób stęsknionych za specyficzną atmosferą epoki wiktoriańskiej, podkreśloną  jeszcze przez piękną okładkę. Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód niestrudzonego łowcy morderców, Williama Murdocha.

recenzja poprzedniej części dostępna tu.

Ocena: 4,5/5

tytuł oryginału: Under the Dragon's Tail
tłumaczenie: Anna Sawicka-Chrapkowicz
Wydawnictwo: Oficynka
liczba stron: 267
oprawa: miękka ze skrzydełkami
cena z okładki: 35 PLN

środa, 23 marca 2011

44 Scotland Street - Alexander McCall Smith

Przypadki chodzą po ludziach. Tak właśnie trafiłam na 44 Scotland Street - przypadkiem gdzieś przeczytałam, że to kryminał (kryminały lubię prawie tak samo, jak fantastykę), tytuł też mi się, przypadkiem oczywiście, ze Scotland Yardem skojarzył, przypadkiem dostałam od Muzy Opowieści przy kawie... i tak oto przypadkiem przeczytałam całkiem niezłą książkę, po którą specjalnie pewnie bym nie sięgnęła.

Tytułowa 44 Scotland Street to kamienica w Edynburgu, do której wprowadza się Pat, dziewczyna po przejściach, mająca drugi rok przerwy przed studiami. Pat zostaje współlokatorką Bruce'a,   narcystycznego sprzedawcy nieruchomości, który nie do końca jej się podoba, a jednak, przypadkiem, odkrywa, że jest w nim zakochana. Pat, przypadkiem, dostaje pracę w galerii sztuki prowadzonej przez Matthew, gdzie, podczas inwentaryzacji, przypadkiem natrafia na obraz nasuwający mocne skojarzenia z twórczością Peploe'a. Próba kradzieży obrazu utwierdza ją i jej szefa w przekonaniu, że oto, zupełnym przypadkiem, weszli w posiadanie cennego dzieła sztuki. Domniemany Peploe musi zatem być trzymany w bezpiecznym miejscu, a gdzież może być bezpieczniej, niż w wynajętym mieszkaniu u osoby, która nigdzie nie figuruje? Przypadkiem jednak...

Kamienicę zamieszkują bardzo interesujące postacie: Domenica, antropolożka i wdowa po hinduskim potentacie, rodzina Polloków: pięcioletni Bertie, nad wyraz pragnący być normalnym dzieckiem, a nie nadzwyczajnie utalentowanym chłopcem, jakim widzi go matka, Irene, kobieta o wygórowanych ambicjach (i z klapkami na oczach) oraz ojciec nieśmiało sugerujący, że może jednak Bertie mógłby od czasu do czasu pobawić się pociągiem oraz wspomniani wcześniej Bruce i Pat. Ludzie ci tworzą wybuchową mieszankę i niezwykle barwny obraz życia w Szkocji.

Nie zabraknie tu lokalnego patriotyzmu (czyli szydzenia z ludzi z Glasgow), lokalnej polityki i lokalnych problemów, a wszystko to zostało napisane lekkim, przystępnym językiem i okraszone zabawnymi rysunkami w wykonaniu Iana McIntosha. 

Mało w 44 Scotland Street kryminału, ale ogólnie bardzo przyjemna lektura, polecam szczególnie po ciężkim dniu, pomaga się odprężyć - page-turner pierwszej wody :) Ciekawa jestem, co się stało z samochodem Polloków i dlaczego jest to temat drażliwy, czy zostanie rozwiązana zagadka próby kradzieży domniemanego Peploe'a, do czego jeszcze zdolna jest Irene w realizacji swoich ambicji względem biednego Bertiego, oraz co się stało Pat podczas pierwszego roku przerwy, więc wkrótce sięgnę po Opowieści przy kawie.

Ocena: 4/5
tytuł oryginału: 44 Scotland Street
tłumaczenie: Elżbieta McIver
ilustracje: Ian McIntosh
Wydawnictwo: Muza
liczba stron: 301
oprawa: miękka
cena z okładki: 29,99 PLN
jak do mnie trafiła: Allegro.pl, cena 14,90 PLN

niedziela, 20 marca 2011

Stosik fantastyczny ;)

Nie mam ostatnio weny, chyba jakieś przesilenie wiosenne tudzież najzwyklejsze w świecie zmęczenie dopadło, bo jakoś czytać mogę, ale pisać nie bardzo... tak więc winna Wam jestem trzy recenzje książek (plus film, jeśli chcecie?), z których dwie leżą na stosiku poniżej :)


  • Przemiła niespodzianka od Oficynki Pod gwiazdami smoka to druga część z serii o detektywie Murdochu - przeczytana, czeka na recenzję
  • Ursula LeGuin musiała w końcu zagościć na mojej półce, na początek wybrałam Czarnoksiężnika z Archipelagu oraz Świat Rocannona - już się doczekać nie mogę
  • Księga jesiennych demonów upolowana na Allegro za śmieszną kwotę
  • Douglas Adams i kultowe już Autostopem przez Galaktykę - zdradzę, że dostanie wysokie noty ;)
  • Ziemiański i Przesiadka w piekle 5 zł w Matrasie... "zremasterowana" wersja klasyki polskiego s-f
  • Nacja bo: tematyka to mój konik plus chcę przeczytać coś spoza Świata Dysku
  • wymarzone Kroniki Amberu kupione w Selkarze w promocji z okazji Dnia Kobiet - w kieszeni zostało 20PLN + koszt przesyłki :D
  • Antybaśnie Wolskiego nie są nowe w mojej biblioteczce, ale powróciły z długiego pobytu u mojej siostry. Przyznam, że polowałam na nie prawie 4 lata, aż w końcu znalazłam w jednym z antykwariatów na Allegro egzemplarz wybrakowany, bo z zapiskami na stronie tytułowej. Po tak długich poszukiwaniach takie szczegóły nie były dla mnie już ważne. Zakupiłam wymarzone Antybaśnie za 14 PLN (łącznie z przesyłką) i pewnie domyślacie się, jaka była moja radość, gdy odkryłam, że rzeczone "zapiski" wyglądają tak:

Może wkrótce wrócę do tej pozycji? Po piętnastu latach to będzie bardzo ciekawe doświadczenie :)

Pozdrawiam wszystkich cieplutko i obiecuję poprawę :)

niedziela, 13 marca 2011

Horror/Fantastyka

No wiem, miała być recenzja, ale byłam dziś na zakupach i znalazłam takie cudo w Carrefour w jednym z warszawskich centrów handlowych:


kiepskie zdjęcie, nie mogłam stanąć dalej i w dodatku musiałam się spieszyć. Wśród bestsellerów głównie wampirza tematyka. A obok piątej części Zmierzchu (uciętej zresztą) blask fantastyczny rozsiewa Wojciech Mann (którego zresztą bardzo lubię). Nie wiem, czy "robi" za horror czy jednak fantastykę? Pozycje typu Ciotka Julia i skryba to niewątpliwie horror. A na dolnej półce króluje znana autorka powieści fantasy... Danielle Steel.

Jutro, siedząc w pracy i odliczając sekundy do wyjścia na wolność, z rozrzewnieniem wspomnę carrefourową półkę z fantastyką/horrorem :)

sobota, 12 marca 2011

Marcowa półeczka

Na moim poprzednim blogu, począwszy od grudnia 2010, co miesiąc zamieszczałam zdjęcia półek z mojej biblioteczki i tak była:

Hall of Fame

 


Półka przejściowa


Półka misz-masz





Nadszedł czas na marcową półeczkę :)

Wspomnień czar


 Książki, które czytałam kiedyś... + Zmierzch :P (właśnie, a może by go tak w świat puścić?? Za pieniądze nikt nie chce... :P Nie obawiajcie się jednak, nie będzie to nagroda za 500 komentarz ;))

wymienię kilka pozycji:

Trzej muszkieterowie - których przedstawiać nie trzeba, paradoksalnie przyczynili się do mojej fascynacji fantasy ;)
wystrzałowe Toliny   może czytane całkiem niedawno, ale za to z takimi samymi wypiekami na twarzy ;)
Opowieści niezwykłe o gwiazdach i planetach - czyli jak to się stało, że lubię s-f
Pamiętnik żółtego psa - na liście do ponownego przeczytania - pamiętam jedynie, że mi się podobał
Paziowie króla Zygmunta powieść historyczna dla dzieci autorstwa Antoniny Domańskiej - czytałam go chyba ze 20 razy, ten egzemplarz ma prawie 60 lat, upolowany na Allegro za 5PLN
Tajemniczy ogród niesamowity klimat, dom Cullenów ma się nijak do atmosfery starego domostwa, do którego wprowadza się Mary Lennox
Warta uwagi jest też biografia Jima Morrisona Nikt nie wyjdzie stąd żywy
Harrego Pottera mam w dwóch wersjach językowych - po angielsku czyta się go rewelacyjnie :)

Zostały mi jeszcze półki poradnikowo-encyklopedyczna oraz kulinarna (kocham gotować, mam sporo książek kucharskich), ale chyba je sobie daruję :)

Pozdrawiam i do przeczytania wkrótce (tym razem recenzja) :)

niedziela, 6 marca 2011

Zmrok - Tim Lebbon

Tim Lebbon jest uznawany za jednego z najzdolniejszych brytyjskich twórców dark fantasy, obsypywany nagrodami British Fantasy Society Award i Bram Stoker Award. Zmrok to pierwsza przetłumaczona na język polski, a piętnasta w dorobku książka Walijczyka.

Do sięgnięcia po Zmrok skusiła mnie po pierwsze niesamowita okładka, po drugie oczywiście opis na odwrocie.
Magia umarła. (...) Lecz magia może się odrodzić - za sprawą wyjątkowego chłopca. Chłopca, którego trzeba chronić przed Czerwonymi Mnichami... i przed Magami, którzy nie cofną się przed niczym, by zapewnić sobie triumfalny powrót...

Miejscem akcji jest Noreela - kraina oświetlana przez dwa księżyce, księżyc Śmierci (żółta poświata) i księżyc Życia (biała poświata), rozdarta trzysta lat wcześniej przez Wojnę-Katastrofę, poszatkowana jamami-połykaczami i innymi niebezpiecznymi pułapkami, które były jej następstwem. Społeczeństwo, wielorasowe i wielokulturowe, również znajduje się w fazie upadku - jest zdegenerowane do granic możliwości, występek i okrucieństwo szerzą się na każdym kroku, nie ma już na nic nadziei. Noreela to miejsce brutalne, śmierć jest tu na porządku dziennym, czy to w zaułku, czy w górach. Bieda zdaje się budzić najniższe instynkty, a szerząca się narkomania jeszcze bardziej upadla mieszkańców tej krainy. Nawet okoliczna fauna, zróżnicowana i bogata, zdaje się odczuwać skutki odejścia magii.

Głównych bohaterów mamy kilku: wiejski chłopak, Rafe, sam nie świadom tego, czym jest; Złodziej Kosar, napiętnowany przed laty i nie uprawiający już swego fachu oraz Shantasi A'meer - jego kochanka skrywająca niejedną tajemnicę; Alishia - bibliotekarka z miasta Noreela, która w pożarze (roznieconym przez budzącego grozę Czerwonego Mnicha?) straciła wszystko, co posiadała - pracę i sens życia; młody fledżer Trey uciekający przed Naksami i w końcu wiedźma-dziwka nosząca imię Nadzieja. Cała ta szóstka ucieka przed Czerwonymi Mnichami - orędownikami idei, że magia nie powinna wrócić do krainy i jednocześnie budzącymi grozę berserkerami, którzy nie cofną się przed niczym, aby zabić Rafe'a.
Są też postacie, które większe znaczenie zyskają w części drugiej - jak Lenora, Angel czy S'Hivez.

Przede wszystkim pochwalę autora za rozmach, z jakim stworzył Noreelę, wymyślając lisolwy, czaszkokruki i toczniki, tworząc mitologię związaną z Wojną-Katastrofą... a jednocześnie zganię za to, że jednak, jak na razie, potencjału nie wykorzystał w pełni. Wiele zagadnień, czy chociażby stworzeń, zostaje poruszonych, ale nagle porzuconych - jakby autorowi zabrakło pomysłu, co właściwie ma z takim strawnikiem uczynić.
Zamiast dwukrotnie podkreślonego faktu, że milicjanci w Trengborne ginęli z erekcją wywołaną rhellimem, wolałabym dowiedzieć się czegoś więcej o dowolnej rasie, postaci czy sprawie poruszonej na 500 stronach powieści. Niektóre opisy śmierci, czy głębokie wynurzenia jednej z postaci również mogłyby z powodzeniem zostać pominięte.

Zmrok grzeszy pewną, podkreślam: pewną, sztampowością - oto zbiera się drużyna, ścigana z każdej możliwej strony, której zadaniem jest chronienie wyjątkowego chłopca i czegoś bardzo cennego, czego utrata grozi zagładą znanego świata i tryumfem zła.
Co prawda ciężko po pierwszym tomie zdecydować, co dokładnie jest tym złem - ponieważ Mnisi, szaleni i okrutni, w gruncie rzeczy chcą zapobiec odrodzeniu magii, które pociągnie za sobą powrót Magów, a to dzięki nim Noreela zaczęła swój dryf ku zagładzie 300 lat wcześniej. Zgładzenie Rafe'a przez Czerwonych Mnichów nie wydaje się jego towarzyszom, z jakichś względów, dobrym rozwiązaniem, podobnie jak oddanie go w ręce Magów. Uciekają więc, a po drodze...

A po drodze Lebbon realizuje znany (ale czy lubiany?) scenariusz "jak jeszcze bardziej uprzykrzyć życie bohaterom". Jeśli na ich drodze czai się bandyta - trafiają na niego, jeśli tworzy się jama-połykacz - są w pobliżu, jeśli autor wymyślił właśnie nowego stwora - już ich goni. Poza tym, każdy normalny człowiek dawno by się wykrwawił, ale nie, oni dzielnie broczą obficie krwią na karty pierwszego tomu, przebiegając przy tym 200 km... a to przecież nie są ich główne zmartwienia...

Mimo mankamentów jest to jedna z lepszych książek w tej konwencji, jaką ostatnio czytałam. Wspomniana sztampowość blednie, jeśli zacząć ją rozkładać na czynniki pierwsze, braki w objaśnieniach można prosto wyjaśnić faktem, iż Lebbon musiałby stworzyć dodatkowy tom, aby je uzupełnić. A książka wciąga, niesamowicie wciąga, niczym mięśnie ugodzonego mieczem Czerwonego Mnicha, przyciąga do siebie i trudno się od niej oderwać. Minus dla Amber za literówki...

Jeśli cenisz sobie jednorożce, elfy, czy inne wampiry oraz piękno landszaftów - Zmrok nie jest dla ciebie. Zmrok to dark fantasy w najczystszej postaci - tu niebezpieczeństwo czai się za każdym głazem i nie zawsze jesteśmy w stanie pojąć, czym dokładnie jest, a mimo to przechodzą nas dreszcze. To groza i brutalność. Tu nie ma miejsca na sentymenty.

Magia umarła 300 lat temu, czy wróci właśnie teraz?

Ocena: 4/5

tytuł oryginału: Dusk
tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
Wydawnictwo: Amber
liczba stron: 504
oprawa: miękka
cena z okładki: 35,80 PLN
jak do mnie trafiła: Matras, cena 14,90 PLN
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...