sobota, 30 lipca 2011

Całując Grzech - Keri Arthur

Tak, znowu się zmierzyłam z romansem paranormalnym z domieszką urban fantasy z serii Zew Nocy (kwestię mojej kwalifikacji cyklu Keri Arthur wyjaśniałam w komentarzach tu).

Co tym razem ma do zaoferowania czytelnikowi australijska autorka? Trochę mniej i trochę więcej. Wiem, przewrotne sformułowanie, ale jakże prawdziwe...

W Całując grzech Arthur zaserwowała nam trochę mniej seksu, paradoksalnie czyniąc przy tym Riley bardziej rozwiązłą, niż w pierwszej części. Usprawiedliwiająca libertyńskie poczynania głównej bohaterki księżycowa gorączka mija, zamykając furtkę instynktowi i jednocześnie otwierając ją... no właśnie: czemu? Quinn postanowił się wreszcie zaangażować, a nasza wilczyca krnąbrnie i nieokiełznanie sypia z każdym, kto na niej wzrok zawiesi. Ok, chęć posiadania dziecka i bycie w związku na wyłączność z wampirem tworzą mały dysonans, ale żeby aż tak? Cóż, z arthurowskich stworzeń nocy zdecydowanie wampiry bardziej odpowiadają mojemu rozumieniu moralności.

Trochę więcej tu natomiast fabuły, zgrabnie skonstruowanej muszę przyznać. Poszukiwania szajki parającej się niezbyt etycznymi badaniami genetycznymi nabierają rozpędu, tożsamości osób uwikłanych w zdarzenia coraz bardziej zaskakują, a kreatywność Arthur przy wymyślaniu nowych mutantów prawie się ociera o X-men.

Mocno mnie zastanawia targetowanie tej pozycji - dla nastolatek za dużo seksu i za mało emocji, dla starszych za dużo seksu i za mało emocji, dla wielbicieli romance za dużo paranormalnych elementów, dla wielbicieli paranormal za dużo romance (czy raczej f...).

Jestem ciekawa, jak Australijka poprowadzi dalej intrygę, przed nami jeszcze siedem tomów - czy starczy pomysłów? Może z paranormal romance zrobi się rasowe urban fantasy? A może okaże się, że wampiry jednak mogą mieć dzieci ze związków z dhampirami? Albo któryś z bohaterów okaże się być kimś innym, niż się podaje? Tu chyba każda odpowiedź jest możliwa.

Język nadal niewymagający, styl rodem z legendarnych tanich paperbacków, mniej seksu, więcej akcji, w miarę przyswajalne, mało angażujące umysł czytadło na deszczowy wakacyjny dzień.

Nie odradzam.

Ocena: 3/5
tytuł oryginału: Kissing Sin
tłumaczenie: Kinga Składanowska
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
liczba stron: 430
oprawa: miękka
cena z okładki: 34,90 PLN

sobota, 23 lipca 2011

Parę niespodzianek oraz stosików kilka na pohybel listonoszowi :)

Wczoraj poprawił mi się nieco humor, kiedy odebrałam od teściowej trzy paczki wysłane na jej adres domowy :) Dotarły całe i zdrowe, a ja miałam niezłą frajdę zaglądając do środka, ponieważ część książek była dla mnie niespodzianką, zaraz Wam się pochwalę, jak miłą, ale najpierw pogratuluję Avo_lusion zamieszczenia dosyć znaczącego komentarza ]:->


Mam nadzieję, że piosenka, którą przewidziałam jako nagrodę za 666 komentarz, Ci się spodoba :)

Dziękuję Avo_lusion i Wam wszystkim za coraz bardziej aktywny wkład w życie mojego bloga :)

Teraz przejdźmy do niespodzianek dla mnie :)

Niespodzianka pierwsza, będąca wynikiem wakacyjnej wymiany u miqi przyszła do mnie po bardzo długich perypetiach, których sprawcą był osławiony listonosz. Smerfetka wysłała do mnie paczkę aż trzy razy, za co jej bardzo dziękuję, bo jej zawartość jest naprawdę fantastyczna :D


Kolczyki są dziełem jej wprawnych rąk, wyglądają na żywo jeszcze lepiej i idealnie pasują do mojej garderoby! Moje rzymskie wakacje to książka nietypowa, jak na mnie, właśnie z tej półki lekturę chciałam przeczytać w wakacje, a jak wiecie sama nie umiem dobrać sobie kobiecej literatury. Dziękuję Ci, Asiu :*

Druga niespodzianka to efekt spamowania Książkówki oraz namawiania jej autorki do udziału w konkursach :)


Ewa, żałuj, że nie zobaczyłaś miny mojej (banan w górę - bo tyle dobra naraz) oraz mojego męża (banan w dół - bo kalorie i widmo powiększenia biblioteczki) kiedy dobrałam się do paczuchy! Dziękuję!!! :*


Miasto Ślepców znajdowało się na mojej liście życzeń na LC od dawna, a Las Zębów i Rąk sporo krócej, ale sprawiły mi taką samą radość. Książkówko droga, teraz nie opędzisz się od spamerki-Magdy ;) Przy okazji - okładka Lasu na żywo wygląda niesamowicie!

Nadszedł czas na pochwalenie się nowymi rekrutami do mojej armii :D


Od dołu:
Rodzina Wenclów swego czasu uwielbiałam Ally McBeal, więc jestem bardzo ciekawa, czy mała polska kancelaria potrafi dorównać firmie Cage&Fish
Inne Okręty a co by było, gdyby koń Pizzarra się potknął? Książka zapowiada się bardzo ciekawie i wkrótce Wam o niej opowiem :)
Opowieści o aniołach, duchach i demonach dostałam od teściowej. Martin Buber był filozofem, historykiem, badaczem i nauczycielem oraz najwybitniejszym znawcą chasydyzmu. Książeczka jest maleńka, ale niezwykle ciekawa.
Krew Manitou ja i Masterton mamy za sobą krótki, acz intensywny romans. Przeczytałam dokładnie jedną jego książkę i nie mogłam spać przez wiele miesięcy na jej wspomnienie. Stęskniłam się ostatnio za prawdziwymi wampirami, więc postanowiłam dać kolejną szansę temu autorowi.
Atrofia dawno temu pisałam, że jeśli coś jest antyutopijne to na pewno trafi w moje ręce. Dzieło DeStefano jest porównywane do Opowieści Podręcznej Atwood. Mam nadzieję, że wytrzyma porównanie.
Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje - tytuł chyba tłumaczy wszystko? Poza tym polubiłam steampunk ostatnio :D
Opowieść Podręcznej - której na szczęście panu listonoszowi udało się nie zgubić, również trudna do upolowania w rozsądnej cenie.
Drugie życie Wolskiego na mojej półce tłumaczyć nie trzeba ;)
Hollywood Bukowskiego jest już co prawda zrecenzowane tu, jednak znalazło się w stosiku z innego powodu: chciałam Wam pokazać, jak wygląda zazwyczaj książka, która dostaje u mnie 5/5

Indeksy pokazują fragmenty, które mnie zachwyciły. Pisałam o indeksowaniu i innych moich dziwactwach czytelniczych dawno temu na starym blogu, o tu

A teraz... stosik tajemny...


Szczegóły 31 lipca...

Przy okazji chciałam podziękować Ewie, enedtil, Avo_lusion oraz Natalii Katarzynie za nominację do:

Bardzo dziękuję i oświadczam, że niezmiernie mi miło, iż podoba Wam się mój blog :D oczywiście z wzajemnością!

Tym razem zdecydowałam jednak, że nie wezmę udziału w łańcuszku. Z tajemnic spowiadałam się całkiem niedawno, a wytypowanie aż i tylko 16 blogów, w dodatku nie uwzględniając tych, które mnie nominowały, oraz pomijając te, które zdążyły już opublikować posta, graniczy z cudem i... głupotą! Łańcuszkowe perpetuum mobile...? :P


Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania :D


***

Amy Winehouse nie żyje.

czwartek, 21 lipca 2011

Żalę się... :(

Ehh, poluje człowiek na książkę (od lat nie wznawianą) przez rok, przeszukuje serwisy aukcyjne, wpatruje się w zdjęcia, zastanawia, czy warto licytować za daną kwotę i w końcu jest! Wygrałam aukcję! 18,11 za wydanie sprzed 17 lat, stan dobry+. No bezcen! Dopłacam nawet do priorytetu, żeby na pewno dotarła. I... czekam. 

Po trzech tygodniach zapytuję nieśmiało sprzedawcę, czy przypadkiem się nie urlopował był ostatnio, bo książki coś nie ma. Dostaję w odpowiedzi skan potwierdzenia nadania sprzed trzech tygodni. Po pracy maszeruję więc na pocztę, spędzam 45 minut wśród dzikiego tłumu ludzi prawie równie wściekłych jak ja, w zaduchu i niezbyt przyjemnym zapachu niewentylowanego Urzędu Pocztowego Warszawa ileś-tam. Po co? Otóż po to, żeby się dowiedzieć, że w systemie stoi piksel na pikselu, że listonosz doręczył przesyłkę na początku lipca. Zagotowało się we mnie! Dosłownie. 

Facet od stycznia mniej więcej gubi mi średnio paczkę na dwa miesiące. Rozmawiałam z nim, z kontrolerką, najwyraźniej bez skutku. W ostatnim miesiącu była jakaś plaga, bo zgubił mi jeszcze dwie paczki od wydawnictw. Jedna jedyna przesyłka wróciła do nadawcy - zastanawiam się, czy była za lekka, za cienka, czy może koperta się nie spodobała? Mściwa nie jestem, ale jak mi ktoś zalezie za skórę, wyłazi korporacyjny charakterek...
Jesień średniowiecza pomogła mi robić sąsiadka, która przyszła z podobnym problemem, a skargę pisemną, zjadliwą i podpartą odpowiednimi przepisami oraz wyceną, swoją drogą złożę. Przebrała się miarka!

Rok poszukiwań - reaktywacja. Książka - nadal na liście życzeń. Możliwość odzyskania pieniędzy u sprzedającego - zerowa. 18,11 PLN - wyrzucone w błoto. Ani nowej książki, ani nawet piwa sobie i mężowi za te pieniądze nie kupię, żeby złość zalać. A pan listonosz nadal rozsiewa przesyłki po osiedlu.

Mam nadzieję, że Wy macie nieco lepszych listonoszy. A jeśli nie - może jakiś pozew zbiorowy przeciw poczcie? Ostatnio moda na pozwy ;)

wtorek, 19 lipca 2011

Hollywood - Charles Bukowski

Szanowny Panie Bukowski,

Piszę do Pana w podziękowaniu za Hollywood. Nie jest łatwo recenzować Pańskie książki, zresztą, krytycy zrobili już swoje, cóż więc ja, skromna blogerka, mogę jeszcze wnieść do opinii o Pana twórczości? Zresztą, jak Pan słusznie przewidział, Pan dotrwał do nowego stulecia, a krytycy minionej epoki umarli w zapomnieniu ustępując miejsca nowym krytykom, "nowym dupkom". Pozwoli Pan zatem, że spod mojego pióra wypłynie kilka słów krytyki (cóż za szumne określenie) bądź, bardziej prawdziwie, pokornego hołdu czytelnika. Niech nawet te słowa zaginą w morzu bitów, mam jednak nadzieję, że dzięki nim pamięć o Panu przetrwa choć chwilę dłużej.

Hank Chinasky to kwintesencja sarkastycznego pijaka, który ma niezrównany talent do zrażanie ludzi do siebie. Nie wiem, czym dokładnie to tłumaczyć, ale ten alkoholik z blisko półwiecznym stażem, który i od innych używek nie stronił, wzbudził moją głęboką sympatię. Niech sobie pije wódę, niech zadaje "niewygodne" pytania, niech będzie stary i obleśny, choćby i nawet długo nie pociągnął, Chinasky ma kręgosłup i jaja, czego wielu postaciom brak.

Książka o pisarzu, który napisał autobiograficzny, nieco skandalizujący (czy też skandaliczny) scenariusz o prywatnym piekle blisko dziesięcioletniego ciągu alkoholowego i francuskim reżyserze skłonnym nawet na rozczłonkowanie po uprzednim strajku głodowym, by ten scenariusz zrealizować obsadzając w głównej roli aktora, który nienawidzi alkoholu i ostatnią z wielkich aktorkę. Panie Bukowski, nie tylko nic Pan sobie nie robił z krytyki, Pan z niej drwił w żywe oczy.

Hollywood opisane przez Pana to brudny światek, gdzie trzeba mieć znajomości, bo kiedy ich się nie ma, to nawet własnej tożsamości nie można być pewnym. To również światek, gdzie jedni mają w łazience mokre ręczniki, a inni obnoszą na przyjęciach sztuczne części ciała, gdzie jedni nawet śpią w szaliku, a inni hodują kury w Murzyńskim getcie. Panie Bukowski, obrał Pan najtrudniejszą drogę do satyry stawiając na inteligencję czytelnika i udało się: zadrwił Pan z całego światka jednocześnie fundując odbiorcy przednią zabawę.

Pewnie obrońcom moralności to się nie spodoba, pewnie moja wypowiedź będzie obrazoburcza, ale podobała mi się ta pływająca w alkoholu i niskich instynktach powieść o piciu i wyścigach. Dziękuję. I po raz wtóry zakrzyknę gromko pod Pańskim adresem "Chapeau bas!" i dodam jeszcze "Polać mu! Podwójną wódkę dla starszego pana przy barze!", bo bez tego nie doceniłabym Pana w pełni...

Gdziekolwiek Pan się teraz znajduje, Panie Bukowski, ponownie Pana proszę o zesłanie natchnienia jakiemuś pisarzynie, niechby i wódą miał być napędzany, niechże i jego odpowiedzią na nic byłoby "napić się", brakuje tu bowiem Pańskiej swobody pióra i geniuszu.

Z poważaniem,
magda

Ocena: 5/5
tytuł oryginału: Hollywood
tłumaczenie: Teresa Tyszowiecka-Tarkowska
Wydawnictwo Noir Sur Blanc
liczba stron: 289
oprawa: miękka
cena z okładki: 27 PLN
jak do mnie trafiła: Allegro, 21,99 PLN + przesyłka 4 PLN

czwartek, 14 lipca 2011

Ukąszenie pająka - Jennifer Estep

"Mam na imię Gin i zabijam ludzi. Mówią o mnie Pająk. Jestem najgroźniejszym płatnym zabójcą na Południu – o ile akurat nie smażę najlepszych w Ashland smakołyków z grilla. Mam moc Kamienia i słyszę wszystko, poczynając od szeptu żwiru pod nogami po pomruki Appalachów nad głową. Magia Lodu także mi się przydaje – pozwala w kluczowym momencie wyczarować nóż. Ale w pracy nie posługuję się magią, chyba że już naprawdę nie mam innego wyjścia. Powiedzmy, że to duma zawodowa. A teraz ktoś, kto włada magią Powietrza, oszukał mnie i brutalnie, okrutnie zamordował mojego łącznika. Pragnę zemsty. I zabiję każdego, kto stanie mi na drodze, nieważne, dobry czy zły. Owszem, jestem ładna, ale to nie zmienia faktu, że jestem też zła. I właśnie dlatego mam problem, gdy zabójczo przystojny detektyw Donovan Caine zgodził się mi pomóc. Ostatnie, czego mi trzeba, gdy zmagam się z magią potężniejszą niż moja, to coś, co odwraca moją uwagę."
Właśnie ten opis zdecydował o tym, że postanowiłam sięgnąć po tę pozycję i absolutnie tego nie żałuję, o czym, obok listy minusów, przeczytacie dalej.

A dalej przeczytacie:

1. Styl autorki. Gawędziarski.
Przyszedł mi na myśl cytat z Bukowskiego:
"Oczy miałem błękitne, buty stare i nikt mnie nie kochał. Ale miałem robotę."
który streszcza sporą część PająkaOczy: Gin ma szare, Donovan złote (sic!), Finn zielone, siostry James zielono-niebieskie, a autorka wręcz na każdym kroku nam o tym przypomina. Buty i inne części garderoby co chwila lądują w koszu, gdyż stale noszą ślady licznych walk staczanych przez bohaterkę. Miłość - Gin straciła rodzinę w niejasnych okolicznościach, obecnie ma tylko przyjaciół, a i tych tylko nielicznych. Robota - w tym wypadku sprowadza się do epizodu na początku, kilku dygresji oraz głównego motywu, czyli zemsty na morderczyni łącznika. Bukowski - dwa zdania, Estep - x stron.
Estep czyta się naprawdę przyjemnie i szybko, choć liczne dygresje mnie rozpraszały wprowadzając jednocześnie zbędne powtórzenia (szczególnie nawiązania do tortur, jakich Gin zaznała w dzieciństwie od kobiety ognia), co akurat jest słabszą stroną tej pozycji.
Nie oznacza to, że jej styl mi zupełnie nie przypadł do gustu - brakuje mu po prostu ogłady, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano.

2. Język. Nie ukrywam: nie jest wymagający, jednak nie spodziewałam się tego, więc nie jestem zawiedziona. Drażniło mnie natomiast nadużywanie słowa "suka" w odniesieniu do innych kobiet, jak i np. fortuny. Zastanawia mnie też różnica, na pozór oczywista, między "żywiołakiem" a "żywiołowym", której jakoś nie mogłam wychwycić - może zawiodło tłumaczenie, a może coś innego. Mi się zawsze podobało określenie "elementalista".

3. Miejsce akcji. Ashland, mroczne, groźne, amerykańskie na wskroś. 
R e w e l a c j a . Warto przeczytać Pająka chociażby dla miasta pełnego korupcji, narkotyków, seksu i brudnych interesów.

4. Postacie. Nie jest źle. Każdy z bohaterów jest "jakiś", nawet postacie drugoplanowe zapadają w pamięć, nie miałam większych problemów z rozróżnianiem i umiejscawianiem ich. Wbiła mi się jednak w pamięć pewna niestabilność emocjonalna i niezdecydowanie Donovana, czego mu nie poczytuję za plus.

5. Fabuła i akcja. Proste i przewidywalne, niestety. Wydawało mi się, że świetny pomysł w postaci zabójcy elementalisty (żywiołaka) to wstęp do skomplikowanej i zaskakującej fabuły, jednak, ku mojemu ubolewaniu, sprowadza się ona zemsty na Pani Powietrza, której tożsamość w dodatku nie była dla mnie żadnym zaskoczeniem. Akcja, ubarwiana i popychana dialogami, toczy się od jednej potyczki do drugiej, przerywana jest tylko zmianą ciuchów na niepobrudzone krwią, spożywaniem kanapek i wizytami u kosmetyczki (nie, Gin nie jest taka pusta - to szyfr), nie można więc narzekać na brak dynamizmu, ale... obawiam się, że gdyby nie wspomniane dialogi powieść by lekko kulała.
Wątkiem głównym całego cyklu zdają się być tajemnicze okoliczności śmierci rodziny Gin. Po lekturze Ukąszenia Pająka nie spodziewam się w tej materii. większych niespodzianek, ale nie byłabym sobą, gdybym nie chciała się przekonać na własnej skórze, więc po następny tom z przyjemnością sięgnę.

6. Elementy nadprzyrodzone. Moim zdaniem plus dla Estep. Autorka tak sprawnie wplotła istoty nadprzyrodzone i magię w realia Ashland, że przyjmuje je się jako zupełnie naturalne. Olbrzymy w roli ochroniarzy, wampiryczne dziwki odurzone krwią i seksem, bogacze z silną magią żywiołów i biedacy ze szczątkową, tacy, którzy magią upajają się i lądują w rynsztoku i tacy, którzy wykorzystują ją do własnych, nie zawsze moralnie poprawnych, celów. Może takie wampiry to kolejna skrajność, w jaką obecnie popada rynek czytelniczy, jednak lepsze to od wegetarian.

Uważam, że, mimo mankamentów, Estep się wybroniła. Zabrakło trochę do pełnej czwórki, nie wykluczam jednak, że następna część stanie na wysokości zadania. Potencjał jest, miejsce akcji wymarzone, może fabuła się trochę zawoaluje, styl utraci na dygresyjności i będzie naprawdę nieźle.

Raczej dla fanów gatunku, jednak bardziej skłaniam się ku: "polecam" niż "nie odradzam".

Ocena: 3,5/5
tytuł oryginału: Spiders Bite
tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Dwójka bez Sternika
liczba stron: 320
oprawa: miękka
cena z okładki: 29 PLN

środa, 13 lipca 2011

Wczasowiczki jadą dalej :)


Kolejny tydzień urlopu Wczasowiczka nr 1 spędziła na blogu Beatrix73 Moje książki, filmy, haft... 



Beatrix pisze o Nataliach Sucharskich:
to idealna lektura na wakacje i urlop. Wiele się dzieje, jest zabawna, ma wątek kryminalny i wiele obyczajowych…. Dawno się tak dobrze nie bawiłam przy książce
 Ciekawe, czy siostry przypadną do gustu Zapatrzonej w książki do której teraz wyruszają. Bujaczku, czekamy na wrażenia :)

Wczasowiczka nr 2 przeżywła gorące chwile u miqi

na szczęście ognie miqaisonfire okazały się dla niej niegroźne :)
Pełna humoru, interesująca lektura od której ciężko jest się oderwać. Może nie jest to nic specjalnego, ale czyta się ją szybko i czytelnik ma pewność, że wymagana dawka odprężenia zostanie mu przy niej dostarczona :)
Marta jutro wyekspediuje mieszkańców edynburskiej kamienicy aż do vivi22 autorki paciaciakowa. Czekamy na Twoje wrażenia (i raz jeszcze dziękuję za propozycję) :)

Beatrix i Marcie dziękuję ślicznie za udział w akcji:)

a sama zabieram się za recenzję oraz pędzę do starego świntucha, który czeka na mnie od paru godzin (od razu wyjaśniam - chodzi o Charlesa Bukowskiego) :)

Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania.

sobota, 9 lipca 2011

Chłopiec w pasiastej piżamie - John Boyne

Nie należę do osób specjalnie sentymentalnych, nie płaczę na komediach romantycznych, ani na dramatach, nie wzruszają mnie wiersze miłosne, czy kolacje przy świecach. Jest jednak coś, co zawsze, nieodmiennie i nieuchronnie wywołuje moje łzy i jest to II Wojna Światowa. Z wycieczki po Zamku Królewskim w Warszawie wyszłam upodobniona do misia pandy, podobnie z podziemi Katedry Polowej Wojska Polskiego w ostatnią Noc Muzeów. Jeszcze gorzej jest na cmentarzach wojskowych.

Ci, którzy mnie choć trochę znają, wiedzą, że ostatnią książkę traktującą o tamtym okresie przeczytałam jakieś 10 lat temu, był to zbiór opowiadań Whatona Szrapnel, jeśli zaś chodzi o tematykę obozową, moją ostatnią lekturą były Medaliony Nałkowskiej jeszcze przed maturą. Jak więc wytłumaczyć Chłopca w pasiastej piżamie? Hipnotyzującą recenzją Ewy.

Pójdę za radą wydawców i nie napiszę nic o fabule, jak i oni uczynili stwierdzając, że najlepiej będzie, jeśli czytelnik zacznie czytać, nie znając nawet tematu. Zdecydowanie było to słuszne posunięcie.

Książka jest wprost niesamowita. Jako historia dziewięciolatka pokazuje nam świat takim, jakim widział go Bruno: często przekręconym, bądź niezrozumiałym, jak na przykład w przypadku Furii, który nie dość, że niski i ze swoim śmiesznym wąsikiem wygląda, jakby się niedokładnie ogolił, to jeszcze jest na tyle źle wychowany, że przerywa, gdy inni mówią, a przy stole zajmuje miejsce ojca.
Jednak nawet ukazując nam Po-Świecie z perspektywy dziecka nie mającego się z kim bawić, autor uderza w takie struny w naszych sercach, w moim polskim sercu, o których istnieniu staram(y?) się na co dzień zapomnieć.

Mimo, iż Chłopiec nie jest thrillerem, przez mój kręgosłup co chwila przebiegały zimne dreszcze, a oczy momentami stawały się wilgotne. Mierziło mnie padające z wielu ust służalcze "Panie", odrzucało dumne "jesteśmy lepsi", budziło złość "to... nie ludzie". To, co wyczytałam między wierszami napawało mnie goryczą i odrazą, jednak zakończenie wywróciło te wszystkie uczucia do góry nogami, wstrząsnęło mną, a potem raz jeszcze mnie obróciło o 180 stopni. Długo będę tę lekturę pamiętać.

Nie żałuję, że po tę książkę sięgnęłam, ale na pewno będzie to ostatnia z tej półki na następnych kilka-kilkanaście lat. Pewnie nigdy nie nabiorę dystansu do tematyki wojennej, nie pogodzę się z nią i nie będę umiała o niej czytać bez walczących ze sobą o palmę pierwszeństwa bólu i złości. Literatura powinna wywoływać emocje, a im silniejsze wywołuje, tym większa jest jej wartość. Znam jednak siebie na tyle, że wiem, iż negatywne emocje nie są mi potrzebne do szczęścia.

Doceniam zatem wkład Boyne'a w moje życie emocjonalne, Chłopca w pasiastej piżamie zaliczam w poczet książek obowiązkowych dla moich dzieci, sama jednak wracam do lżejszych pozycji.

Polecam!

Ocena: 5/5
tytuł oryginału: The Boy in the Striped Pyjamas
tłumaczenie: Paweł Łopatka
Wydawnictwo Literackie
liczba stron: 231
oprawa: miękka
cena z okładki: 24,99 PLN

czwartek, 7 lipca 2011

Jak Natalie na wakacje wyjechały...

W sobotę Natalie Sucharskie opuściły moją kryminalną półkę i ruszyły na wakacyjne wojaże. Jako pierwsza gościła je Anek7 z bloga Lektury Wiejskiej Nauczycielki. Anek pisze o książce Pani Rudnickiej:

"Książkę liczącą ponad 500 stron połknęłam w dwa popołudnia i wieczory. (...) Świetnie się bawiłam przy lekturze tej książki i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkam się z tekstami autorstwa pani Olgi Rudnickiej.

A dzisiaj z żalem zapakowałam Natalie do koperty i wysłałam w dalszą podróż po Polsce..."

Ciekawe, co o wizycie będzie miała do powiedzenia beatrix73, autorka bloga Moje książki, filmy, haft..., która już niedługo powita Natalie u siebie :)


Ślicznie dziękuję Ani za udział w akcji "Książka na wakacjach" i cieszę się, że dzięki mnie przeczytała książkę, która jej przypadła do gustu.

Tymczasem ja zabieram się za czytanie książki, której się po mnie nie spodziewacie.

Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania :)

wtorek, 5 lipca 2011

Nadprzyrodzony stosik urbanistyczny

Wakacje trwają, postanowiłam więc poczytać coś lżejszego gatunkowo, a nie ma to jak wampiryczno-wilkołacze sagi...


Bezduszna - recenzja tu - polecam! Urban fantasy z wampirami i wilkołakami ;)
Bezzmienna - kontynuacja perypetii Alexii. Nie wiem, jak długo wytrzymam, żeby się za nią nie wziąć ;)
Ukąszenie pająka - zapowiada się ciekawie, więc pewnie w tym tygodniu wyląduje na stoliku nocnym :)
Wschodzący księżyc - recenzja tu - nie odradzam :P podobno urban fantasy - jak dla mnie typowy paranormal romance.
Całując grzech - część druga. Już przeczytałam, niedługo recenzja :)
I żeby nie było całkiem nadprzyrodzenie, to jeszcze znalazło się tu miejsce dla Miłość buja nad Szkocją - powrót na Scotland Street  - bardzo się cieszę :D

Małe podsumowanie maja:

W majowej ankiecie wzięły udział 22 osoby (dzięki :)), można było wybrać kilka odpowiedzi, a głosy rozłożyły się następująco:

1. Adamantowy Pałac -  13 (59%) - recenzja tu

2. Pałac Północy  - 8 (36%) - recenzja tu

3. Natalii 5  -  3 (13%) - recenzja tu

4. Opowieści przy kawie  -  1 (4%) recenzja tu

Zdecydowanie Adamantowy Pałac jest i moim numerem 1 w maju, zgadzam się również z pozycją drugą :) Osobiście jednak podmieniłabym książki na 3 i 4 miejscu - Scotland Street oczarowało mnie daleko bardziej, niż siostry Sucharskie :)

Zapraszam do głosowania w ankiecie czerwcowej w lewym panelu :)

Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania :)

niedziela, 3 lipca 2011

Bezduszna - Gail Carriger

Alexia Tarabotti ma kilka bardzo poważnych wad: jest stara, brzydka, ma wielki włoski nos, śniadą cerę, obfity biust i rozłożyste biodra, oraz, o zgrozo!, jest inteligentna, oczytana i nie umie utrzymać języka za zębami. Jest też bezduszna. Nie, nie chodzi o to, że jest mało wrażliwa lub nieczuła, po prostu Alexia urodziła się bez duszy. Ot, taka przypadłość odziedziczona po włoskim ojcu, która nie objawia się w zasadzie niczym szczególnym poza odbieraniem istotom nadprzyrodzonym ich atrybutów.

W alternatywnym Londynie, który jest miejscem akcji, wampiry, wilkołaki i duchy już od kilku stuleci koegzystują z ludźmi, wspierając rozwój Imperium Brytyjskiego. Przyrost naturalny wśród nadprzyrodzonych jest ściśle nadzorowany, dodatkowo udana metamorfoza to niezwykle trudne i niebezpieczne przedsięwzięcie, którego powodzenie uzależnione jest w pełni od ilości posiadanej przez kandydata duszy. Nic więc dziwnego, że każdy nowy osobnik w wampirzym ulu czy wilczej watasze jest powodem do świętowania.

Panna Tarabotti nie ma już nadziei na zamążpójście, niemniej jednak, z uwagi na swoją pozycję społeczną, bywa na rautach wszelkiego autoramentu, najczęściej w charakterze przyzwoitki lub ciekawego towarzysza przy stole. Na jednym z przyjęć postanawia coś przekąsić w bibliotece i... tylko dzięki swej bezduszności nie staje się przekąską młodego wampira. Alexia w obronie własnej zabija napastnika przy pomocy szpilki do włosów i ulubionej parasolki, przez co zostaje uwikłana w dochodzenie w sprawie morderstwa. Larwa zdecydowanie nie znała etykiety, była ubogo ubrana i... sepleniła, co jest przecież niedopuszczalnym naruszeniem wszelkich zasad i podstawą do przypuszczeń, że młody wampir nie pochodził z żadnego z miejscowych uli. Okazuje się, że to dopiero początek kłopotów, a mojej świetnej zabawy.

Spodziewałam się najwyżej średniej książczyny, której clue stanie się romans panny Tarabotti z hałaśliwym, gburowatym i zabójczo przystojnym wilkołakiem, lordem Maccon, a tu... zdziwienie! Fakt, jeśli coś się dzieje w epoce wiktoriańskiej, siłą rzeczy musi choć trochę być uduchowione i romantyczne, ale... tylko trochę. Na pierwszy plan wysuwa się dochodzenie w sprawie znikających samotników wśród wilkołaków i wampirów, oraz nieustające próby porwania samej Alexii.

Cięte riposty, wartka (choć może trochę przewidywalna) akcja, wyraziste postacie, ognisty wątek miłosny, wyszukany język - tu ogromny plus dla tłumaczki - wszystko to składa się na dobrą, może niezbyt wymagającą, ale bardzo przyjemną lekturę. A jak do tego dorzucimy sterowce, maszyny parowe dziwnych zastosowań, typowo dziewiętnastowieczne (te autentyczne, czy te balansujące na skraju science-fiction) eksperymenty, oraz życie londyńskiej socjety, etykietę ludzi i watahy, rozsądną dawkę erotyki oraz mnóstwo słodkości wszelkiego rodzaju, zyskamy rewelacyjną powiastkę o wielkim mieście ze sporą ilością fantastyki i wątkiem romantycznym w tle.

Przy konstrukcji fabuły może trochę jeszcze brakuje Carriger wyrobienia, jednak jestem w stanie przymknąć na to oko, ponieważ momentami po prostu płakałam ze śmiechu! Sepleniący wampir. Samiec alfa siadający na jeżu. Taniec Samicy w wykonaniu starej panny. Wyborne!

Bawiłam się świetnie, a zważając na fakt, że Bezduszna jest literackim debiutem pani Carriger nie zamierzam się czepiać niczego więcej. Autorka ma potencjał, ciekawy styl i to "coś", co sprawia, że jej dzieło czyta się z uśmiechem na twarzy, przerywanym częstymi wybuchami śmiechu.

Ta książka to moje paranormalne Waterloo - przyznaję, że w wampiryczno-wilkołaczym temacie jeszcze można coś ciekawego powiedzieć. Może nie jest to novum porównywalne z humunculusem, ale jednak!

Polecam.

Ocena: 4,5/5
tytuł oryginału: Souless
tłumaczenie: Magdalena Motzan-Małkowska
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
liczba stron: 318
oprawa: miękka
cena z okładki: 34 PLN
jak do mnie trafiła: Allegro 24,50 PLN (z przesyłką)

piątek, 1 lipca 2011

Książka na wakacjach - ogłoszenie :)



Po pierwsze dziękuję wszystkim, którzy przyłączyli się do akcji :) Mamy już lipiec, więc książki wyruszają w podróż.


Wczasowiczka nr 1 w pierwszej kolejności odwiedzi Lektury Wiejskiej Nauczycielki. Miejmy tylko nadzieję, że siostry Sucharskie nie dadzą w kość Ani :)

Wczasowiczkę nr 2 natomiast wystawimy na pastwę płomieni bloga Miqaisonfire. Czy Marta zapała chęcią przeprowadzki do Edynburga?

Dziewczyny, czekamy na Wasze wrażenia :)

Teraz kwestia poruszona przez autorkę bloga Notatki Coolturalne - Kasię oraz przez karto_flaną. Po Natalii 5 zgłosiło się aż 11 osób, więc może nie starczyć czasu na przesłanie ich za granicę. Na razie zostawiam ten temat otwarty, coś wymyślimy :)

Uwaga, uwaga! Brakuje mi adresów następujących osób:
Bożena
varia
być może zagubiły się w odmętach anty-spamu mojego serwera? W każdym razie proszę o kontakt.

Pozdrawiam serdecznie i do przeczytania :)

Hej w góry, w góry, w góry....

Dziś rano odpaliłam przeglądarkę i co mnie przywitało?
Jutro zobaczę Śpiącego Rycerza na żywo :D

Tylko co by tu zabrać w podróż? Do wyboru mam:

1. Krwawy Król - część druga Kronik Czarnoksiężnika
2. 1Q84 - tom drugi
3. Łaska utracona - sprawdzimy, czy wilkołak może być superbohaterem? :P
4. A może Was zaskoczyć i wziąć coś innego?

Pomożecie zdecydować?

Pozdrawiam i do przeczytania :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...