W dzisiejszych czasach, kiedy większość mitycznych stworzeń w fantastyce przeszła na wegetarianizm lub nosi pluszowe bamboszki, a książka im bardziej zachwalana i reklamowana tym jest gorsza, naprawdę trudno trafić na dobrą powieść fantasy. Kiedy zobaczyłam okładkę Adamantowego Pałacu wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać - i przeczucie mnie nie zawiodło.
Rzecz dzieje się w Smoczych Krainach, których mieszkańcy skupieni są na dworskich intrygach, spiskach i powiększaniu swych wpływów i liczby smoków w aeriach. Deas na dzień dobry funduje czytelnikowi królobójstwo, zdradę i porwanie białej smoczycy, która miała stanowić prezent ślubny od królowej Szeziry, pretendentki do tytułu Rzecznika Smoczych Krain dla jej córki oraz księcia Jehala, zwanego też księciem Żmiją.
Jednak Królestwa nie były dawniej takie spokojne - ludzie stanowili jedynie zwierzynę, prawdziwymi władcami zaś były smoki, które, wedle własnego uznania, paliły i pustoszyły ziemie. Później alchemicy wynaleźli eliksiry ujarzmiające smoczą naturę i zmieniające dzikie bestie w potulne wierzchowce. Ludzie przejęli władzę nad Krainami, a wyznacznikiem bogactwa i wpływów stała się wielkość aerii danego króla bądź królowej. Niewiele jednak trzeba, by odurzony eliksirami smok się przebudził, a kiedy już tak się stanie wracają do niego wspomnienia z poprzedniego życia - pamięć płomieni. Brzmi intrygująco? Pióro Deasa sprawiło, że termin "pamięć płomieni" to coś więcej niż puste hasło - to krew, ogień oraz nieograniczony lot w przestworzach, które nam, Małym Stworom, zapierają dech w piersiach.
Dużo dynamicznych dialogów, prosty, nieprzesiąknięty ponad miarę wulgaryzmami język, to wszystko owocuje bardzo szybkim tempem czytania powieści. Krótkie rozdziały, w których zamknięte są wszystkie wątki tej koronkowo wręcz skonstruowanej fabuły, dodatkowo podsycają zainteresowanie czytelnika i podwyższają moją ocenę stylu Deasa - autor spisał się świetnie, a zważając na to, że to jego debiut mogę tylko powiedzieć "chapeau bas".
Postaciom również nie można odmówić oryginalności i wiarygodności - szczególnie ciekawą personą jest tu książę Jehal, którego pokręcony umysł jest majstersztykiem charakterologicznym. Książę uosabia wszystkie przywary arystokracji - jest podstępny, okrutny, znudzony i skoncentrowany wyłącznie na sobie, a przy tym wszystkim piekielnie inteligentny i niebezpieczny.
Sir Pratchett w Straż! Straż! napisał, że smoki odeszły. Deasowi udało się kilka przywołać i to w dodatku tych najbardziej krwiożerczych i wysnutych z wszelkich moralnych ograniczeń właściwych Małym Stworom bestii, jakie tylko można sobie wymarzyć. I świetnie. Dawno na to czekałam.
Ocena: 4,5/5
Sama wcześniej pewnie bym jej nie wybrała, ale po recenzji jestem pozytywnie nastawiona do tej książki:))
OdpowiedzUsuńJa niestety nie przepadam za fantastyką, więc nie chce się zmuszać, do czegoś co nie lubię, ale muszę pochwalić cię za recenzję, jest naprawdę pięknie napisana.
OdpowiedzUsuńJa fantastykę lubię i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńA tę pozycję widziałam już u Pablo i Twoja recenzja również jest zachęcająca :)
+ Madziu, czekam jeszcze na maila odnośnie wymiany :D
A do mnie te smoki może już w czerwcu dotrą! :)
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę napisać... po prostu nasz gust co do fantastyki jest genialne skalibrowany:) Jedynie Pratchett jeszcze mnie nie przekonał, ale nie dałem mu po Kolorze Magii kolejnej szansy jak dotąd:)
OdpowiedzUsuńDaes rządzi:) To co? Teraz trzeba skandować "My chcemy II tom!!" :):):)
Tak mi się ostatnio zbiera na jakieś fantasy, a jeśli to jest nieźle napisane i są smoki to muszę się rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńkasandra,
OdpowiedzUsuńmiło mi to słyszeć :) Polecam!
cyrysia,
nic na siłę. Dziękuję za komplement :)
miqa,
polecam!
viv,
:)
Pablo,
chcemy, chcemy. Doczekać się nie możemy!
bsmietanka,
:) fajne te smoki, a to dopiero tom pierwszy :)
Po pierwszym spojrzeniu na okładkę chciałoby się powiedzieć "fanatycy smoków miejcie się na baczności", jednakże treść recenzji może nie diametralnie, ale w znaczący sposób zmienia ten pogląd.
OdpowiedzUsuńDo przytoczonej przeze mnie grupy nigdy się nie zaliczałem, co nie oznacza, że ziejące ogniem bestie są mi wrogami - co to, to nie! Po prostu nie spotkałem w literaturze na tyle barwnego i "smoczego" smoka, który spełniłby oczekiwania jakie im stawiam. Brzmi to trochę dziwnie, ale tak jest, smok winien budzić strach i podziw, być jednocześnie skarbem i przekleństwem, wnioskując po recenzji dochodzę do wniosku, że Deas przygotował wymarzony przeze mnie obraz tychże bestii. Z chęcią przeczytam tę pozycję.
p.s. Ciekawy wstęp :)
Pluszowe bamboszki to zapewne "Dożywocie";)
Imponujących kampanii reklamowych których "produkt" okazał się fiaskiem trochę było, zatem ciężko wyznaczyć jedną pozycję ;)
Mityczni wegetarianie?:P Czyżby Pratchett? Bo nic innego mi nie przychodzi do głowy :)
Uwielbiam smoki...myślę ze zaufam Twej recenzji, właśnie zaczęłam czytać- Eon.Powrót lustrzanego smoka, będę miała okazję porównać te dwie smocze pozycje:)
OdpowiedzUsuńps.okładka prawdziwie smocza, super
Maks,
OdpowiedzUsuńfaux pas z mojej strony, nadrabiam:)
Po pierwszym spojrzeniu na okładkę pomyślałam, że to może być plagiat Dziedzictwa Paoliniego, ale stwierdziłam, że to chyba niemożliwe i tym bardziej chciałam przeczytać książkę.
Tobie ją polecam zdecydowanie :)
p.s. Dożywocie trafione - nie to, żeby mi tam te bamboszki przeszkadzały, ale tak mi fajnie pasowały do obrazu dzisiejszych "arcydzieł".... A wegetarianie - Zmierzch. Może to i dobrze, że Ci nie przyszło. Znaczy masz nieskalany umysł i dobrze Ci się wegetarianie kojarzą :)
dalia,
Powrotu.. jeszcze nie czytałam, ale zaufanemu recenzentowi się podobał, więc myślę, że mi też by przypadł do gustu. A Adamantowy z czystym sumieniem polecam :)