"Pilipiuk jest dla mnie autorem, którego twórczość nie porywa - czyta się go szybko i "gładko", jednak nie zaznaczałam cytatów i nie myślałam z bijącym sercem o bohaterach. Jest też pisarzem na tyle intrygującym, że na pewno jeszcze się spotkamy." napisałam ledwie dwa miesiące temu przy okazji recenzji jednego z tomu cyklu o Kuzynkach Kruszewskich pana Andrzeja. Dziś... dziś po przeczytaniu całego cyklu Oko Jelenia nie podpisałabym się pod tą opinią z takim samym przekonaniem, jak wówczas.
Zarys historii Marka Oberecha narodził się długo przed zyskaniem przez Pilipiuka estymy, którą dziś się cieszy, przez te wszystkie lata czekając na "swoje pięć minut" przez co pierwszy tom prawie "zderzył się" z Panem Lodowego Ogrodu Grzędowicza - serią opierającą się na niemal identycznym pomyśle: osoba nam współczesna ma wykonać misję w średniowieczu.
Recenzent, który pokusiłaby się jednak o doszukiwanie się podobieństw i "kalek" szybko poniosłaby sromotną klęskę, gdyż te serie różnią się od siebie absolutnie wszystkim. Zacznijmy choćby od miejsca akcji i realiów: PLO osadzony jest na Midgaardzie, fikcyjnej planecie podobnej do Ziemi sprzed wieków, Pilipiuk starał się stworzyć alternatywną wersję historii Hanzy, starając się przy tym jak najwierniej oddać realia drugiej połowy szesnastego wieku w ogarniętej reformacją religijną Skandynawii oraz mieście Gdańsku przeżywającym swój złoty wiek. Uwspółcześniony język, jakim posługuje się autor, był celowym zabiegiem - dzięki temu czytelnik nie traci czasu na czytanie przypisów. Pilipiuk złagodził również nieco religijne aspekty życia ówczesnych ludzi, by, jak sam autor przyznaje, uniknąć ataków ze strony Radia Maryja.
Może i pilipiukowy scalak w pewnych aspektach (konkretnie darem języków) mgliście przypomina grzędowiczowy Cyfral, jednak porównanie Marka i Vuko to niezbyt udany żart. W moich oczach Pilipiuk ma niestety mały problem z tworzeniem postaci pierwszoplanowych. Nauczyciel informatyki Oberech, a nawet licealista Staszek, to istni ludzie renesansu - próbują swoich sił w produkcji antybiotyków, wiedzą medyczną i techniczną sypią niczym z rękawa, robienie szabelką mają we krwi, a Marek nawet uczy młodego Hansa Schicklgrubera wiersze pisać. Może z mojej strony to zwykłe czepialstwo, jednak do tej pory mam w pamięci superagentkę Katarzynę Kruszewską, dwudziestolatkę z większym doświadczeniem w pracy w CBŚ, niż mój znajomy emerytowany szef jednej z komórek... i, niestety, protagoniści Oka Jelenia niewiele od stereotypu pilipiukowego superbohatera odbiegją.
Osobiście miałam nieco mniej mgliste skojarzenia z Trylogią Husycką Sapkowskiego, choć Reynevan zdecydowanie mniej się na torturach nacierpiał i więcej podbojów miłosnych stało się jego udziałem.
Czy dobrze, że Pilipiuk poruszył wątek religijny? Ano dobrze, w końcu religia była jednym z najważniejszych aspektów życia ówczesnej Europy, ale jakoś zabrakło mi rozwiązania dla wątku Bractwa Świętego Olafa. W każdym razie w kwestii wiary stawiam na Pilipiuka.
Z tymi torturami... nie lubię takich wątków i tu mi zdecydowanie bardziej Sapkowski "podszedł".
5 z sześciu tomów Oka Jelenia bardzo mi się podobało, pozostały 6 tom to, potocznie mówiąc, zwykłe "wodolejstwo", ale kto by tam się tym przejmował. Pilipiuka czyta się przyjemnie, szybko i łatwo, na zmęczony umysł jest jak balsam. Podobno nie jest to oznaką dobrej jakości lektury, jednak jak lwica będę bronić tego cyklu - pomysł świetny, mrówcza praca włożona w zachowanie realizmu, sporo ciekawostek historycznych, umiejętne wplecenie wątków fantastycznych i rewelacyjne poczucie humoru. Zamiast trwonić czas na jakieś "wampiórcze", "wybrokatowane" brednie, można sięgnąć po tę lekką lekturkę, która przynajmniej czegoś uczy, a z całą pewnością bawi. I to jak bawi!
Polecam!
"Wampira z M-3" bardzo lubię, tak więc z wielką chęcią przeczytam "Oko Jelenia" :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym Wampira przeczytała, choć są na jego temat podzielone zdania.
UsuńA ja mu nie mogę wybaczyć nie tyle tych superbohaterów, co tej superbohaterki, co to ją koniecznie trzeba było gwałcić i torturować, a ona się mściła, a potem znowu ktoś ją gwałcił i torturował, a ona się mściła... i jedynym jej zmartwieniem było to, że bez cnoty jej nikt za żonę nie zechce. Tak poprawny psychologicznie obraz postaci, że Achaja Ziemiańskiego jawi się wzorem głębi psychologicznej. Chociaż muszę przyznać, że w momencie,kiedy jej akurat nikt nie gwałcił ani nie katował, była całkiem sensowna i kilka ciekawych (choć mało oryginalnych) elementów komicznych jej zawdzięczamy.
OdpowiedzUsuńHela mi Monikę przypomina - tamta też gdzie nie poszła to jej się coś złego działo, oczywiście cało wychodząc z każdej opresji. Ale to ten superbohater zalazł mi najmocniej za skórę - obie Kruszewskie, teraz ci dwaj...
UsuńA Achaji nie zdzierżyłam przez tę głębię psychologiczną właśnie, już pierwszy tom wylądował na półce - na szczęście koleżanki, od której pożyczyłam to COŚ przynajmniej nie muszę się martwić co z tym zrobić ;)
Tyle, że Monika miała trochę tej wampirzej odporności i 600 lat na to, żeby się przyzwyczaić do trudnych warunków. A Hela taka superdostosowana i superodporna jest na dzień dobry. No i ja mam generalnie wewnętrzne fuj do gwałtów w literaturze.
UsuńA tak btw. "Achja" właśnie jest analizowana (czyli ktoś ją drobiazgowo czyta, a potem wypunktowuje i złośliwie komentuje wszystkie idiotyzmy), jak będziesz miała chwilę, to poczytaj: część 1 http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2012/08/185-eb-jak-bania-czyli-ksiezniczka-w.html i druga http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2012/08/186-z-poradnika-modego-szermierza-czyli.html :)
Miała, miała :) ale i tak zniszczenie i krwawe jatki się jej imały ;) Bohaterowie Pilipiuka są po prostu baaardzo specyficzni ;)
UsuńO kurczę! Genialne, choć przeczytałam na razie pierwszy post. O ile lektura Achai mnie denerwowała (taki drobny eufemizm), to tutaj w połączeniu z inteligentnym złośliwym komentarzem, który ktoś mi prawie czytał w myślach, była przednia!
Mnie by było szkoda czasu na taką literaturę.)
OdpowiedzUsuńOj, a ja się nie zgodzę - dla mnie zdecydowanie fantastyka jest lepszą lekturą niż np. romans :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autora, kiedyś to zmienię
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńCały cykl przeczytałam i mam na półeczce na przyszłe chwile nudy ;) Podobał mi się, choć czytałam go na długo przed założeniem bloga, zatem inaczej wtedy na lektury patrzyłam ;) Ale i tak bardzo miło go wspominam :)
OdpowiedzUsuńWybacz ciekawość: czyli założenie bloga wpłynęło na Twój sposób patrzenia na lektury? Czy to czas?
UsuńJa jakoś do końca nie dotrwałam, ale to na pewno wspaniała lektura na odprężenie. Warto było.
OdpowiedzUsuńOstatnio wróciłam znowu do mojej kochanej M.Atwood, nie mogę na długo się z nią rozstawać. Wiem, że i Ty ją polubiłaś.
Pozdrówki wielkie. ;)
Tak, i też się przymierzam do niej :)
UsuńI wzajemnie, kochana!
Twój Pilipiuk nadal czeka u mnie na swoją kolej, ech...
OdpowiedzUsuńHehe, zupełnie jak Twoje pudło u mnie ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńnie słyszałam o nich ;P
OdpowiedzUsuń